Jestem niezalogowany   zaloguj mnie   /   rekrutacja


Forum - Świat Tajemnic


Nowy temat  |  Spis tematów Nowszy wątek  |  Starszy wątek
kiedy UFO przybedzie?
Ilość wypowiedzi w tej dyskusji: 1658
Poprzednia strona | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | .. | 82 | 83 | Następna strona
maritus6
20 sierpnia 2006

kiedy UFO przybedzie?
 
rosomak

8 lipca 2007

Dzieki Wendol za ustosunkowanie się.Masz rację, nie należy polegać na jednym źródle informacji, sam stosuję sie do tej zasady- Taak... w sumie większość z jego pisaniny to nic nowego dla kogoś kto interesuje sie "tematem"...Nie mniej jednak coś mi mówi że to coś więcej niż ściąganie od innych, pomijając już opisy systemu i relacji międzyludzkich na jego planecie:)) Sam nie wiem czemu mnie ten cały blog tak ujął, na pewno będę śledził na bierząco to co się na nim będzie działo...Pozdrawiam- A tak na marginesie dzięki Tobie i innym forum wraca powoli do stanu sprzed roku gdzie można było poczytać i wymienić się ciekawymi uwagami, to cieszy...;)))
 
examina

8 lipca 2007

[img]http://www.lalavoxbox.com/treuland/files/ufo_hawaii_03.jpg[/img]
 

porfiria i jej historia: http://kwadritis.blogx.pl/ PONAD TO moja poezja: http://czucie-formy.bloog.pl/ Porphyria, eat bananas, great medicine. Porfirio, jedz banany, cud lekarstwo.
oldspirit

9 lipca 2007

:DDDD
 
wendol

9 lipca 2007

Takie kosmitki to mi się podobają :)
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Virgin

10 lipca 2007

W USA rozbiło się UFO - oto kolejny dowód


Amerykański oficer: widziałem ciała kosmitów


Dokument z 1948 r.

Jest nowy dowód na to, że w Roswell w 1947 roku rozbił się statek kosmitów. Tym razem bardzo mocny. To oświadczenie oficera, który widział ciała ufoludków. Bał się jednak do tego przyznać. List z jego wyznaniem otwarto dopiero teraz, po jego śmierci.

Oficer prasowy przez lata opowiadał, że w Roswell rozbił się balon meteorologiczny, a nie latający spodek. Jak twierdzi - kłamał. W pisemnym oświadczeniu, które kazał ujawnić dopiero po swojej śmierci, ujawnił: Widziałem ciała kosmitów. Ta opowieść na nowo rozpaliła emocje związane z katastrofą w USA w 1947 roku.


Walter Haut w czasie służby.

Rodzina porucznika Wiliama Hauta powoli rozrywała kopertę z napisem "otworzyć po mojej śmierci". W środku była kartka papieru z opisem zdarzenia sprzed 60 lat. Haut przyznaje, że historia o balonie była całkowicie zmyślona, a wojsko zabrało wszystkie resztki latającego spodka do swojej bazy.

Obcy mieli koło 120 cm i duże głowy. Ich jajowaty pojazd mierzył 4,5 metra długości i 1,8 metra szerokości - pisze Haut. UFO nie miało żadnych okien, podwozia ani drzwi.

Oficer podał też, że tak naprawdę były dwa miejsca katastrof. Wszyscy interesowali się tym pierwszym, ale najważniejsze rzeczy wojskowi znaleźli gdzie indziej. Dlatego przez pewien czas pozwolono mieszkańcom zbierać szczątki, by nikt nie zwrócił uwagi na miejsce drugiego wypadku. Co ciekawe, wojsko najpierw przyznało, że "509. grupa bombowa z ósmej armii powietrznej weszła w posiadanie latającego dysku". 24 godziny później zmieniło wersję na rozbity balon meteorologiczny. Ciała kosmitów to manekiny - opowiadali oficerowie dziennikarzom.

Porucznik Haut przez całe swe życie przedstawiał oficjalną wersję. Dlatego ufolodzy uważają, że relacja ujawniona po jego śmierci jest prawdą. Ten człowiek nie szukał sławy - tłumaczą.

Andrzej Mężyński

Źródło: http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=51100


_______________________________

Poniżej publikujemy pełną treść zapisków porucznika Waltera Hauta. Zachowana została oryginalna forma dokumentu.

- OŚWIADCZENIE POR. HAUTA -


Data: 26 grudnia 2002.

Świadek: Chris *******

Notariusz: Beverlee Morgan

1) Nazywam się Walter G. Haut

2) Urodziłem się 2 czerwca 1922 roku.

3) Mój adres to 1405 W. 7th Street, Roswell, NM 88203.

4) Jestem emerytem.

5) W lipcu 1947 roku stacjonowałem w Bazie Powietrznej w Roswell w Nowym Meksyku, służąc jako oficer prasowy. Weekend 4 lipca (5 sobota, 6 niedziela) spędziłem w mojej prywatnej rezydencji, 10 mil na północ od bazy, która mieści się na południe od miasta.

6) O tym, że ktoś doniósł o pozostałościach rozbitego obiektu dowiedziałem się rankiem 7 lipca w poniedziałek, po moim powrocie na służbę do bazy. Wiedziałem, że mjr Jesse A. Marcel, szef wywiadu, wysłany został przez dowódcę bazy, płk Blancharda na miejsce katastrofy w celu zbadania sprawy.

7) Późnym popołudniem, tego samego dnia dowiedziałem się, że napłynęły dodatkowe cywilne raporty dotyczące odkrycia drugiego miejsca ze szczątkami na północ od Roswell. Większość czasu w tym dniu spędziłem wykonując moje regularne obowiązki, docierały do mnie jakiś informacje o katastrofie, ale było ich nie wiele.

8) W wtorek, 8 lipca, uczestniczyłem w zaplanowanym spotkaniu sztabu o 7:30 rano obok Blancharda, Marcela, kapitana kontrwywiadu Sheridana Cavitta, płk Jamesa I. Hopkinsa - oficera operacyjnego, ppłk Ulyssesa S. Nero - oficera logistycznego oraz przełożonego Blancharda, gen. Bryg. Rogera Rameya z bazy sił powietrznych Carswell w Forth Worth w Teksasie oraz w obecności jego szefa sztabu płk. Thomasa J. Dubose. O temacie dyskusji raportował Marcel i Cavitt a dotyczył on dużego pola szczątków w Lincoln County, okoł 75 mil [120 km] na północ od miasta. Części wraku krążyły wokoło stołu. Nie przypominało to żadnego z metali, jakie widziałem w swoim życiu. Części, które przypominały metalową folię, cienki choć niezwykle mocny papier oraz niezwykłe szczątki oznakowane wzdłuż swej długości wręczane były z ręki do ręki i każdy wyrażał swą opinię. Nikt nie był w stanie ich zidentyfikować.

9) Jednym z głównych tematów omawianych na spotkaniu było to czy powinniśmy czy nie powiedzieć o tym odkryciu społeczeństwu. Gen. Ramey zaproponował plan, który jak uważam pochodził od jego przełożonych w Pentagonie. Należało odciągnąć uwagę od znacznie bardziej ważnego miejsca na północ od miasta poprzez potwierdzenie innej lokalizacji. W incydencie wzięło udział już zbyt wielu cywilów, powiadomiono też prasę. Nie zostałem zupełnie poinformowany w jaki sposób ma to zostać osiągnięte.

10) Około godz. 9:30 rano, płk Blanchard zadzwonił do mojego biura i podyktował oświadczenie prasowe, które mówiło o wejściu w posiadanie latającego dysku pochodzącego z rancza na północny-zachód od Roswell a Marcell przeniósł materiał do wyższego dowództwa. Miałem dostarczyć ową wiadomość radiostacji KGFL oraz KSWS oraz gazetom „Daily Record” oraz „Morcing Dispatch”.

11) Kiedy wiadomość dostała się do serwisów informacyjnych, moje biuro zalane zostało telefonami z całego świata. Wiadomości gromadziły się na biurku i zamiast radzić sobie z uwagą mediów, płk Blanchard zasugerował mi, żebym poszedł do domu i „ukrył się”.

12) Przed opuszczeniem bazy, płk Blanchard zabrał mnie osobiście do Budynku 84 [znanego jako hangar P-3], hangaru B-29 umieszczonego po wschodniej stronie pasa startowego. Po pierwszym podejściu do budynku zaobserwowałem, że znajdował się pod silną strażą, z zewnątrz i od środka. Wewnątrz pozwolono mi najpierw na obserwacje z bezpiecznej odległości obiektu właśnie przywiezionego z północy. Mierzył on od 12 do 15 stóp długości [3.6 – 4.5 m.] nie był szeroki, miał ok. 1.8 m. wysokości i kształt zbliżony do jaja. Oświetlenie było słabe, ale jego powierzchnia zdawała się być metaliczna. Nie widać było żadnych okien, bulajów, skrzydeł, części ogonowej czy wsporników do lądowania.

13) W oddali ujrzałem także parę ciał nakrytych plandeką. Z okrycia wystawały jedynie głowy, byłem w stanie dostrzec kilka cech. Głowy zdawały się być większe niż normalne, zaś kontur płótna wskazywał, że były rozmiarów 10-letnich dzieci. Przy późniejszej okazji w biurze Blancharda, dla pokazania ich wzrostu wyciągnął on ramię 4 stopy [1.2 m] nad podłogę.

14) Poinformowano mnie o tymczasowo urządzonej kostnicy, która przeznaczona została dla znalezionych ciał.

15) Poinformowano mnie, że wrak nie jest „gorący” (radioaktywny).

16) Po swym powrocie z Forth Worth, mjr Marcel opisał mi zabranie części wraku do biura gen. Rameya i jak po powrocie z Sali map, zobaczył pozostałości balonu pogodowego oraz latawca radaru które podmieniono w czasie gdy on przebywał poza pokojem. Marcel był bardzo niezadowolony z tej sytuacji. Nie rozmawialiśmy o tym ponownie.

17) Pozwolono mi na złożenie co najmniej jednej wizyty na miejscach katastrofy w czasie wojskowych prac poszukiwawczych. Powróciłem do bazy ze szczątkami wraku, które wystawiłem w gabinecie.

18) Wiedziałem, że dwie oddzielne grupy powróciły na każde z miejsc w miesiące później na okresowe poszukiwania jakichkolwiek pozostałych dowodów.

19) Jestem przekonany, że to, co osobiście widziałem było pewnego rodzaju typem statku oraz załogą pochodzącymi z przestrzeni kosmicznej.

20) Nie zapłacono mi ani też nie odniosłem żadnych korzyści z owego oświadczenia i jest ono prawdą, o ile mnie pamięć nie myli.

Podpisano: Walter G. Haut.

26 grudnia 2002.

Świadek złożenia podpisu: Chris *******


Oświadczenie pochodzi z książku T. Careya i D. Schmitta pt. „Witness to Roswell”, 2007.


Czy możemy uważać to „oświadczenie” za przełomowy dowód? Z pewnością nie. Nie jest ono również aż tak sensacyjne, jak przedstawiały to niektóre serwisy informacyjne. Jego treść ujęta w dwudziestu punktach potwierdza tylko jeszcze raz to, o czym od dawna wiadomo i nie przybliża nas raczej nawet o krok do ostatecznego rozwiązania zagadki sprzed 6 dekad.

Więcej tu: http://www.npn.ehost.pl/index.php?
 
Romek

10 lipca 2007

[img]http://photofile.ru/photo/fishki_net/2863392/57227502.jpg[/img]
 

Smiej sie pomimo wszystko ! smiej sie pelna geba, i poki jeszcze masz zeby... - Nie powiem ci jak jest w raju, ale wskaze jak tam dotrzec. - = wrozba@wrozba.info = www.WROZBA.INFO
aneczka

11 lipca 2007

Tajne dowody istnienia UFO
22-05-2006


Według informacji dostarczonych Andreasowi von Rétyi, dziennikarzowi zajmującemu się problematyką naukową przez kompetentne i wiarygodne źródło, NASA prawdopodobnie posiada materialne dowody istnienia pozaziemskiej cywilizacji. W 1974 roku "Doktor Cris" (pseudonim), polski biofizyk i inżynier na kontrakcie w NASA, był członkiem międzynarodowego zespołu złożonego z uczonych angielskich, francuskich i włoskich, którym dano do analizy jakąś nieznaną metalowo-plastikową substancję. Przypuszczalnie pochodziła ona ze Związku Radzieckiego lub innego potencjalnie wrogiego mocarstwa. Doktor Cris powiedział Rétyi, że zespół nie otrzymał dokładnych informacji. Miał za zadanie w ciągu najbliższych miesięcy zbadać ten materiał w celu uzupełnienia technologii NASA. Zewnętrzna powłoka metalicznej materii była gładka i lśniąca, natomiast w miejscach pęknięć jej faktura zmatowiała. Zespołowi pozwolono wykorzystać jedynie małe próbki z wyselekcjonowanego i oznaczonego etykietkami materiału. Podczas badania mikroskopem elektronowym ukazały się w skali manometrycznej (to znaczy jednej tysięcznej milionowej, czyli 10-9 metra) niewielkie struktury w formie piramid, wykazujące "nadzwyczaj wysoki współczynnik odbicia". Ponoć eksperci z dziedziny metalurgii znaleźli tam stopy, które mogły powstać tylko w warunkach braku ciążenia. Inne testy ujawniły syntetyczne substancje typu kapton i kevlar. Ponieważ wyglądało na to, że materiał ten został wykonany na początku lat pięćdziesiątych lub wcześniej, uczeni powzięli pewne podejrzenia co do pochodzenia próbek.

Doktor Cris wyjaśnił: "Najważniejsze było to, że te "piankowe" metale-podobne do syntetyków Kevlara- jeszcze w tamtym czasie nie istniały. Kepton też nie był znany. Metalowa folia została wyprodukowana w podobny sposób, jak dzisiejsze "szklane metale", ale wówczas i ta technologia nie była jeszcze znana". Temperatura topnienia metalowych próbek sięgała dwóch tysięcy stopni Celsjusza. Nie reagowały na działanie helowo-neonowych i rubinowych laserów. Co więcej, wydaje się, że folia posiadała swego rodzaju "pamięć", podobnie jak współczesne metale obdarzone pamięcią, ale o współczynniku 103, a nawet wyższym. (Kilki świadków incydentu w Roswell w Nowym Meksyku, w lipcu 1947 roku, mówiło, że znaleziono tam folię metalową odporną na zginanie i zwijanie; zawsze wracała do swej poprzedniej postaci.) Kiedy uczeni skończyli swoje badania, materiał powrócił do niewiadomej instytucji. W 1977 roku zespół zebrał się ponownie, kiedy pewien funkcjonariusz NASA postanowił opuścić agencję, ponieważ odwołano wiele programów ze względu na brak funduszy. Człowiek ów, także fizyk, zorganizował małe przyjęcie "we własnym gronie" w Laboratorium Napędu Odrzutowego w Pasadenie w Kalifornii. Podczas przyjęcia, na którym obecny był również doktor Cris, gospodarz powiedział gościom że pewnie chętnie zobaczyliby specjalne "eksponaty", i po chwili wahania zaprowadził ich do pilnie strzeżonego budynku w kompleksie laboratorium. Tam, trzy piętra pod ziemią, zespół złożony z pięciu naukowców wszedł do zabezpieczonego pomieszczenia, zamkniętego grubymi drzwiami z dwiema pieczęciami.

Uczony angielski zerwał górną pieczęć, a szwajcarski- dolną. To było wariactwo, ale oni naprawdę to zrobili i otworzyli drzwi!"- powiedział doktor Cris. Pomieszczenie długości ośmiu-dziesięciu metrów i szerokości czterech metrów sprawiało wrażenie ekspozycji jakichś przedmiotów. Biofizyk opowiada: Pierwszą rzecz, jaką zauważyliśmy, były dwa małe pleksiglasowi pojemniki. W jednym znajdowała się kość biodrowa, nieco uszkodzona u dołu. Wyglądała na cześć dziecięcego szkieletu, ale miała odmienny kształt [...]. Struktura, forma i barwa także były nieco odmienne- to znaczy nie jak zazwyczaj żółtobiałe, ale szarawobiałe. Jamy szpiku kostnego były mniejsze, a struktury, do których musiały być przymocowane mięśnie, odmiennie uformowane. W drugim pojemniku zobaczyłem fragment czaszki- jedną trzecie albo może czterdzieści procent- z oczodołem i prawą połową. Rozmiary jak u starszego dziecka. Przypominała ludzką, ale na pewno nie należała do dziecka. Ani do małpy. Barwę miała odmienną od kości biodrowej jaśniejszą. Może niektóre części zostały zniszczone przez ogień. Tak czy owak kolor był inny. [...] Kości czaszki były cieńsze niż u ludzkie. Znajdował się tam lakoniczny opis: Z pierwszego i drugiego incydentu w Nowym Meksyku. Odciągnęliśmy naszego amerykańskiego kolegę na bok i spytaliśmy, o co tu chudzi.

Odpowiedział: "Ściśle tajne. Nie wolno nam nawet o tyle mówić". Ponadto trzech z pięciu uczonych ze zdumieniem rozpoznało materiał, którego próbki analizowali w 1974 roku. Doktor Cris opowiada: Materiał ten dano nam z pewnością po tu, aby nas wypróbować- do jakiego stopnia będziemy zgodni i czy może znajdziemy jakieś nowe elementu. Próbki te najwyraźniej były badane, Bóg jeden wie ile razy, przez kilka zespołów uczonych, w celu dokładniejszego poznania substancji... W 1947 roku Cris dowiedział się o tym później] miały miejsce katastrofy co najmniej dwóch pojazdów pozaziemskich z trzema załogantami w każdym. Mówiono, że ktoś z załogi drugiego pojazdu przeżył. Nie wiem nic na temat jego losu. Pierwsze trzy istoty byłe całkowicie zwęglone. Dwa inne ciała zachowały się prawie w całości, na przykład czaszki, skóra i kości. Znaleziono również części garderoby. Jak się dowiedziałem od biologów, ich krew przypomina naszą, ale nie była dokładnie taka sama i zupełnie inaczej reagowała na tlen. W swoim pojeździe musieli więc oddychać mieszanką helu i tlenu, bowiem azot, z nieznanych powodów, jest dla nich szkodliwy. Czy to wszystko jest sfabrykowane? Andreas von Rétyi nie wyklucza takiej możliwości, ale podkreśla wiarygodność informatora. Powiada: "Podczas długiej i szczerej rozmowy z doktorem Crisem przekonałem się o jego ogromnej wiedzy i intuicji. To oczywiście niczego nie dowodzi, ale jego wyjaśnienia wydają się logiczne. Poza tym z jego pozycją- nie miałby żadnego interesu w zwracaniu na siebie uwagi, wymyślając taką historii. Nic goni za popularnością i nic na tym nie zyskuje". Doktor Cris nic mógł nic powiedzieć o substancjach związanych z katastrofami w Nowym Meksyku. Zdarzenia te, powszechnie znane jako "incydent w Roswell".
 

http://s2.bitefight.pl/c.php?uid=96178 - daj sie ugrysc [b]widze ze duzo ma nicka z przedrostkiem dark, to ja bede miala darkshit
wendol

16 lipca 2007

Powiększa się liczba dowodów na to, że od wielu dekad pozaziemskie pojazdy odwiedzają Ziemię i trzymane jest to w sekrecie z powodów innych niż narodowe bezpieczeństwo. Zasilanie oraz systemy napędowe owych pojazdów kosmicznych zostały zbadane i trzyma się je w sekrecie, ponieważ ujawnienie ich mogłoby znieść zapotrzebowanie na ropę, gaz, węgiel i inne formy zanieczyszczających, choć niezwykle dochodowych paliw. Incydent z Roswell jest jedynie jednym z wielu i ukazuje, że owe sekretne projekty dotyczą spraw, z którymi najlepiej poradzą sobie milczące kierownictwa: katastrofa w Roswell była w rzeczywistości celowym atakiem na pozaziemski statek i miały miejsce inne bezecne operacje wojskowe skierowane w przybyszów. Jest to niebezpieczna i niepotrzebna gra, która wymaga społecznego nadzoru i pełnej jawności. W przeciwieństwie do angażowania się w agresywne akcje, należy stworzyć międzynarodowy organ do otwartych działań na tym polu oraz zapoczątkować pokojowe kontakty z owymi przybyszami. Militaryzowanie przestrzeni kosmicznej i celowanie do statków ET jest niebezpieczne, bezmyślne i niezwykle ryzykowne. Nadszedł czas, aby prawda została ujawniona a osoby, które sprostają temu w sposób pokojowy mogą zainicjować kontakt. Zaawansowane technologie rozwinięte na podstawie badań sfinansowanych z kieszeni podatników powinny być ujawnione, abyśmy mogli rozpocząć następny rozdział w dziejach ludzkiej cywilizacji, epokę post-węglową, wolną od uzależnienia od ropy, które skutkuje w niszczenie ziemskiego ekosystemu.
http://www.npn.ehost.pl/index.php?subaction=showfull&id=1184499710&archive=&start_from=&ucat=1&
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Liszaj

16 lipca 2007

Popijam rum i już nieźle się ''nastroiłem''.
Pomyślałem/usłyszałem ''dajmy sobie odpocząć kończąc z tym wariactwem''.
Chyba nie trzeba dłużej rozwodzić się nad sensem tych słów.
 
tajne.tarot-marsylski.pl
-

 
Virgin

25 lipca 2007

Technologia doświadczalna wyprzedza o co najmniej dziesięć lat technologię znaną szerokim rzeszom ludzi". Słowa te wypowiedziane przez Nicka Popa, byłego pracownika brytyjskiego ministerstwa obrony wyraźnie sygnalizują, że tajna wiedza technologiczna wyprzedza konwencjonalną naukę o kilka-kilkanaście lat. W okresie zimnej wojny służby wywiadowcze wydawały 100 milionów dolarów dziennie na realizację ściśle tajnych projektów, m.in. samolotów wojskowych. Ujawnienie maszyn takich jak F-117 czy B-2 wyraźnie wskazuje, że ściśle tajna technologia jest rozwijana i dzisiaj.

W wyścigu zbrojeń brały udział zakłady w Rosji, Francji, Anglii, oraz oczywiście w USA. Czy zatem wszystkie albo większość obserwacji NOL badanych na całym świecie, to w rzeczywistości rejestracja testowych samolotów doświadczalnych, tzw. "czarnych projektów"? Na to pytanie spróbował odpowiedzieć pan Bartosz Rdułtowski w książce: "Z archiwum tajnych technologii lotniczych - Czy UFO to nieznane konstrukcje wojskowe?".

Książka podzielona jest na trzy części, poświęcone różnym zagadnieniom. W części pierwszej tematem przewodnim jest historia tajnych samolotów. Spotkamy się tam z najpopularniejszymi historiami o maszynach takich jak: szpiegowskie U2, Blackbird, Dark Star, czy już wspomniane bombowce F-117 i B2 - Spirit. Odwiedzimy miejsca znane wszystkim miłośnikom UFO, a więc zakłady Skunk Works czy Groom Lake w Nevadzie, na której terenie znajduje się słynna Strefa 51.

Po przeglądzie odtajnionych "czarnych projektów" w części drugiej spotkamy się z rejestracjami i hipotezami dotyczącymi najnowszych "cudów techniki". Oczywiście nie zabraknie opisów takich konstrukcji jak: Aurora, TIER-y, TR-3A czy najnowocześniejsza z nich antygrawitacyjna TR-3B Astra.

Ostatnia część poświęcona jest obserwacji czarnych trójkątów i nocnych świateł. Autor opisuje najgłośniejsze na świecie doniesienia obserwacji czarnych trójkątów, a następnie próbuje zestawić obserwacje z doniesieniami na temat opisanych wcześniej tajnych samolotów. Jaki wniosek postawi Autor? Przeczytajcie sami.

Książka napisana jest bardzo przejrzyście, jest czytelna dla wszystkich nie tylko miłośników techniki wojskowej i lotnictwa. Całość jest bogato udokumentowana tabelami, szkicami i technicznymi rysunkami, pomagającymi wyobrazić sobie omawiane pojazdy. Kolejnym atutem książki, podobnie jak całej twórczości pana Rdułtowskiego jest powoływanie się na wiarygodne źródła. Rzetelnie zebrane informacje pozwalają zweryfikować i dokładnie zanalizować uzyskane informacje.

Książkę przeczytałem z wielkim zainteresowaniem, stanowi bardzo wciągającą lekturę, a wnioski wynikające po analizie całości potrafią przyprawić o ból głowy ;). Zapraszam wszystkich również na stronę autora: www.technologieufo.planty.pl gdzie znajdziecie jeszcze więcej informacji o pracach Bartosza Rdułtowskiego!
 
Virgin

25 lipca 2007

Najnowsze technologie wojskowe - dowód realności fenomenu UFO
Autor: Bartosz Rdułtowski
--------------------------------------------------------------------------------

Wiele faktów, które jeszcze 40 lat temu było wykorzystywanych do dyskredytacji obserwacji UFO i wiarygodności ich świadków, obecnie zdaje się sugerować, a niejednokrotnie wręcz potwierdzać, ich technologiczne pochodzenie. [Artykuł opublikowany w Magazynie "UFO", nr 1, 2002]

W swoim fundamentalnym dziele "The UFO expenience" nieżyjący już profesor astronomii i jeden z największych autorytetów w badaniach fenomenu UFO - prof. Alan Hynek - zwrócił uwagę na dwa bardzo istotne elementy weryfikacji wszelkich doniesień o zaobserwowaniu UFO. "Każdemu meldunkowi - pisze Hynek - który odpowiada definicji UFO, możemy przypisać dwie liczby: jego Współczynnik Niezwykłości i Współczynnik Prawdopodobieństwa". [1] Definiując obie cechy, z których pierwsza odzwierciedlać ma ilość trudnych do racjonalnego wyjaśnienia elementów obserwacji, a druga jej wiarygodność (a w zasadzie wiarygodność świadka, bądź świadków), Hynek starał się podkreślić, iż fenomenu UFO nie należy, a nawet nie można rozpatrywać jedynie w kategoriach czysto zdroworozsądkowych. Wiele elementów składających się na ogólny wizerunek relacji o UFO, jest tak niezwykłych i trudnych do pogodzenia z aktualnym stanem wiedzy weryfikujących go badaczy, że zapoznanie się tylko z nimi, powoduje przedwczesny wniosek - niemożliwe, bo nieprawdopodobne.

Dla wielu konserwatywnych naukowców, to właśnie owa niezwykłość przedstawianych przez świadków faktów, w połączeniu z zupełną niepowtarzalnością i nieprzewidywalnością całego fenomenu sprawia, iż odrzucają go, traktując jako nienaukowy. Lekceważąc zupełnie drugą ze zdefiniowanych przez Hyneka cech relacji o UFO, czyli stopień wiarygodności ich świadków, określają go jedynie na podstawie tego co dana osoba relacjonuje. W efekcie, im bardziej jakieś doniesienie jest sprzeczne ze współczesną wiedzą, tym gorzej świadczy o jego autorze, czyniąc z niego w oczach "poważnych" naukowców kłamcę, bądź osobę niepoczytalną. Owo nagminne i nie mające z faktyczną nauką nic wspólnego zjawisko, znany badacz Richard Thompson komentuje następująco: "Ludzie mają naturalną skłonność do ośmieszania spraw, które nie pasują do znanych im systemów pojęciowych". [2] To zaś, że systemy pojęciowe, są jedynie przemijającą wizytówką ciągle ewoluującej wiedzy, najlepiej odzwierciedlać może piorunujący postęp technologii wojskowej.

Praktycznie od początku współczesnej ery badań nad UFO, główna batalia pomiędzy zwolennikami ich nieziemskiego pochodzenia, a sceptycznie nastawionymi do takich teorii naukowcami i badaczami, dotyczyła niezwykłych parametrów lotu wielu NOLi. Zaakceptowanie, że po naszym niebie przemieszczają się aparaty latające, mające zdolność do:

ˇ osiągania olbrzymich prędkości szacowanych niejednokrotnie w granicach 5-20 Ma,

ˇ wykonywania nagłych zmian kierunku lotu,

ˇ nie dawania echa radarowego,

ˇ czy bezgłośnego lotu nawet podczas przekraczania bariery dźwięku,

ˇ byłoby dla UFO-sceptyków równoznaczne z przyznaniem, że na Ziemi dochodzi do manifestacji technologii znacznie przewyższającej naszą własną, a zatem nie będącej wytworem człowieka.

Przykładu chyba najbardziej bulwersującej próby pozbycia się tego problemu, dostarcza wydana jeszcze w 1961 roku książka Janusza Thora "Latające talerze". Jej autor, powołując się na "opinie prof. Menzla", z pozoru niemożliwą w tamtych latach do wytłumaczenia zagadkę egzotycznej awioniki UFO "wyjaśnia" następująco: "Z chwilą gdy stwierdzimy, iż żaden ze znanych nam pojazdów nie potrafi się poruszać tak jak talerze, wydaje się najlogiczniejszym rozpatrywać je wykluczywszy przypuszczenie, że są statkami lub pojazdami". [3] Niestety prof. Menzl nie jest jedynym naukowcem, który odrzuciwszy niejako a priori ewentualność, że UFO nie należą do żadnych znanych nam pojazdów (a przecież za takie bezsprzecznie należałoby uznać pojazdy stworzone przez obcą inteligencję), buduje wygodne dla siebie hipotezy. Bardzo podobne poglądy, wyraża również polski zagorzały przeciwnik nieziemskiej hipotezy UFO prof. Andrzej Marks. "Jak już wspominano - pisze w swojej książce "W poszukiwaniu kosmitów" - często obserwowaną cechą "latających talerzy" jest zdolność do niezwykle gwałtownych ewolucji i bezszmerowego ruchu; dało do asumpt do twierdzenia, że posiadają one niekonwencjonalny napęd. (…) Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że istnieją rzeczywiste sposoby (podkreślenie moje - B. R.) zaprezentowania na niebie gwałtownych ewolucji. Jeżeli na przykład nieboskłon jest zachmurzony i chmury zostaną oświetlone reflektorem, to skierowując reflektor szybko w różnych kierunkach można spowodować, że refleks jego światła na chmurach będzie "dokonywał" nadzwyczaj gwałtownych i dziwacznych manewrów". [4]

O ile prof. Menzl i prof. Marks, usiłują cały problem tajemniczych parametrów lotu UFO ominąć wielkim łukiem, to część badaczy podejmuje próby jeszcze bardziej zuchwałe, na co uwagę zwraca Lucjan Znicz stwierdzając: "(…) przeciwnicy realnego istnienia NOL mają tradycyjne już wyjaśnienie. - Radary rejestrują wszystkie obiekty materialne. Skoro NOL nie są przez nie rejestrowane - dowodzi to, iż nie są to obiekty materialne!" [5]

A zatem ogólny obraz naszkicowany powyższymi cytatami wygląda następująco: pomimo, że UFO wykazują cechy świadczące o ich niezwykłej technologii, należy je traktować jako nierzeczywiste i niematerialne. A wszystko tylko dlatego, że technologia taka jest teoretycznie niemożliwa do osiągnięcia. Cze jednak aby na pewno?

NIEWIDZIALNOŚĆ DLA RADARÓW

W niezwykłej historii sporu, jaki od prawie pięćdziesięciu lat toczy się wokół hipotezy iż część UFO stanowić mogą techniczne pojazdy nie stworzone przez człowieka, bodaj najciekawszy aspekt stanowią obserwacje radarowe. Gdyby na podstawie weryfikacji tej kategorii doniesień - proponowanej przez UFO-sceptyków - wojskowi stratedzy mieli rozstrzygnąć o ewentualnej przydatności radaru jako narzędzia służącego do wykrywania wrogich obiektów, śmiem twierdzić, że o wiele większym zaufaniem obdarzyli by bajkowe szklane kule. W oczach UFO-sceptyków, radar jawi się bowiem jako wyjątkowo niesforna aparatura, której dokładność i wiarygodność ściśle zależy od tego, czy jego wskazania są, czy nie są im na rękę. Jeżeli np. na ekranie radaru widać obiekt poruszający się z prędkością 300 km/h, którą raptownie w ciągu dwóch sekund zwiększa do 1200 km/h, a po kolejnych trzech sekundach nieruchomieje, to znak że radar działa wadliwie, lub zarejestrował jakieś rzadkie zjawisko atmosferyczne. To nic, że ten sam obiekt obserwowany był również wzrokowo przez setki osób. Oni przecież mogli ulec zbiorowej halucynacji. Kiedy jednak w jakimś raporcie o obserwacji UFO czytamy, iż jego przelotu nie potwierdziły stacje radarowe, wtedy skuteczność radaru objawia się nam w całej okazałości, dowodząc niezbicie, iż UFO… również było jakimś rzadkim fenomenem natury, a nie materialnym obiektem. Takowy, byłby przecież przez radar z pewnością wyłapany!

O tym, jak zupełnie bezzasadne były trwające bez mała 45 lat rojenia o niemożliwości stawania się "niewidzialnym" dla radarów, przekonano się 10 listopada 1988 roku, kiedy na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej rzecznik Pentagonu potwierdził posiadanie przez USAF niezwykle zaawansowanego myśliwca nocnego F-117A - pierwszego w historii samolotu niewykrywalnego dla środków radiolokacji. To zaś, że nie był to jedynie chwyt propagandowy administracji Reagana, można było ocenić podczas konfliktu w Zatoce Perskiej, gdzie F-117A wykonały 1269 lotów bojowych, spędzając łącznie 6900 godzin w powietrzu i zrzucając ponad 2000 ton bomb, nie ponosząc równocześnie żadnych strat własnych. Powód tej niezwykłej skuteczności amerykańskich samolotów był tylko jeden - podobnie jak w przypadku wielu odnotowanych w okresie 1945-1970 obserwacji "tajemniczo" nie zarejestrowanych radiolokacyjnie UFO, także myśliwców F-117A nie było widać na ekranach irackich radarów.

Możliwość bycia "niewidzialnym" dla radarów przeciwnika (określana obecnie w terminologii wojskowej jako Stealth), stwarza wprost nieograniczone możliwości dla prowadzenia wszelkich militarnych akcji w powietrzu, jak również infiltracji obcego terytorium. Już w 1984 roku dyrektor DARPA określił Stealth jako "najbardziej rewolucyjną technikę w lotnictwie wojskowym od czasu silnika odrzutowego i skośnego skrzydła".[6] Wymiernym dowodem, że nie była to jedynie chwilowa fascynacja nową egzotyczną technologią, jest zastosowanie jej w praktycznie wszystkich budowanych obecnie prototypach nowych samolotów myśliwskich, bombowych, czy rekonesansowych. Jeżeli zatem niewidzialność dla radarów, zajmuje tak istotne miejsce w współczesnym wyścigu zbrojeń i stwarza precedens niezauważalnego przenikania systemu radarowego, trudno nie pokusić się o pytanie, czy gdyby nasza planeta była faktycznie od lat systematycznie "doglądana" przez przewyższającą nas technicznie inteligencję, to ta, nie zastosowała by analogicznej metody do eliminacji wykrycia własnych obiektów przez wojskowe stacje radarowe. Spostrzeżenie takie, może być o tyle istotne, że kiedy przeanalizuje się historię rozwoju technologii stealth, oraz ponownie zapozna z niektórymi doniesieniami o UFO z lat 1947-1975 - a więc z okresu kiedy jej militarne użytkowanie było o wiele mniej skuteczne niż obecnie - ufologiczna wartość tych relacji staje się znacznie większa. Wbrew sygnalizowanym przez Lucjana Znicza twierdzeniom niektórych sceptycznych co do realności UFO badaczy, fakt że jakiś Niezidentyfikowany Obiekt Latający wykazujący typowe cechy technicznej konstrukcji był obserwowany wzrokowo, a równocześnie "niewidzialny" dla radarów, nie tylko nie wyklucza jego materialności, ale wręcz sugeruje, że zastosowano w nim bardzo zaawansowaną technologię nie dostępną jeszcze na ziemi.

Omawiając problem związków technologii stealth z fenomenem UFO, warto też podjąć dwie istotne kwestie. Pierwsza z nich, w literaturze ufologicznej poruszana była już od dawna i dotyczy ewentualnego wykorzystania obcej (nieziemskiej) technologii w przemyśle zbrojeniowym. To, że konstruktorzy przyszłościowych maszyn bojowych, zrobili by praktycznie wszystko, aby wejść w posiadanie technicznych rozwiązań nieznanych jeszcze na ziemi, a przewyższających wszystko co można sobie wyobrazić, jest faktem nie podlegającym dyskusji. Oczywiście daleki jestem w tym miejscu od głoszenia hipotez takich, jak Philip J. Corso, który w swojej książce "The Day After Roswell" pisze wprost, iż technologia Stealth została opracowana dzięki badaniom wraku UFO przejętego w 1947 roku przez USAF. [7] Wręcz przeciwnie, wszystko co wiadomo obecnie o technologii Stealth, znajduje jak najbardziej ziemskie wyjaśnienie. Z drugiej jednak strony, zastanawiającym jest fakt, w jaki sposób relacje o "niewidzialnych" dla radaru UFO, traktowane były przez badające ten fenomen komórki wojskowe, a w tym Projekt Blue Book. Jak wynika z odtajnionych po zakończeniu zimnej wojny informacji, z możliwości redukcji echa radarowego amerykanie zdawali sobie już sprawę od końca lat 40-tych, kiedy to w trakcie próbnych lotów bombowca XB-35, radarzyści zauważyli, że nietypowy kształt maszyny w znaczny sposób eliminuje intensywność jej echa radarowego. Mało tego, już w latach 1950-1970 Amerykanie z pełną świadomością i konsekwencją wdrażali pewne elementy technologii Stealth do swoich konstrukcji - głównie samolotów szpiegowskich i bombowych. W słynnym SR-71 Blackbird znaczne fragmenty płatowca pokryto specjalną farbą pochłaniającą fale radarowe, a bombowiec B-1B Rockwell wyposażono w komputerowy system automatycznej nawigacji względem rzeźby terenu. System ten miał umożliwiać poruszanie się samolotu na niezwykle niskim pułapie, niejako "pod" parasolem ochronnym systemu radarowego. Jak pisze Jan Nowicki: "Typowa misja bojowa B-1 miała odbywać się nad terytorium przeciwnika na wysokości wierzchołków drzew". [8] Powyższe fakty, dowodzą, iż wszelkie napływające do USAF od wczesnych lat 50-tych meldunki o Niezidentyfikowanych Obiektach Latających pozostających "niewidzialnymi" dla radarów, traktowane musiały być niezwykle poważnie, tym bardziej, że wiele takich relacji pochodziło od znakomicie wyszkolonych pilotów. Pomijając już bowiem hipotezę o ich nieziemskim pochodzeniu, każdy strateg musiał liczyć się z ewentualnością, iż stanowią one zaawansowaną broń "made in USSR". Z pewnością więc wbrew niektórym opiniom, takowe relacje nie tylko nie były bagatelizowane jako czyjeś wymysły, lub klasyfikowane jako zjawiska naturalne, ale stanowić musiały sygnał dla NSA i innych placówek wywiadowczych, że coś dziwnego dzieje się w amerykańskiej przestrzeni powietrznej.

W swojej książce "UFO i prawdziwe latające talerze" Janusz Wojciechowski pisze: "W całym okresie rozwoju techniki radiolokacyjnej nie stwierdzono żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Tak zwane "zjawy UFO" były zawsze sygnalizowane z odległości mniejszej niż 16 000 km, a przecież już wtedy odbierano bez trudności realne echa radiolokacyjne z odbić od Księżyca i Wenus (ponad 100 mln. km)". [9] Jednym słowem, dla autora zupełnie niepojęte jest, dlaczego skoro UFO przybywają na naszą planetę z przestrzeni kosmicznej (innych układów planetarnych, czy galaktyk), ich zbliżanie się do Ziemi, a następnie pokonywanie kolejnych warstw atmosfery, nie jest sygnalizowane przez ośrodki radarowe. Pomijając wspominaną powyżej sugestię zastosowania w nich zaawansowanej technologii Stealth, istnieje jeszcze jedno dość ciekawe i konieczne w tym miejscu do poruszenia wyjaśnienie takiej sytuacji.

Jak powszechnie wiadomo, w Stanach Zjednoczonych nadrzędną placówką koordynującą loty wszelkich obiektów zarówno wchodzących w ziemską atmosferę, jak i już w niej przebywających jest NORAD . Mało znanym jest za to fakt, że aby usprawnić śledzenie ruchu setek cywilnych i wojskowych obiektów, oraz wykrycie ewentualnego militarnego zagrożenia (obcych rakiet, czy samolotów), jego systemy i komputery zaprogramowane są jedynie na odbiór ech o ściśle określonych parametrach lotu (trajektorii, prędkości i manewrowości), przewidzianych niejako z góry dla tychże celów. Ową istotną cechę funkcjonowania sieci NORADu, mogącą tłumaczyć wytykane przez ufo-sceptyków tak rzadkie radarowe doniesienia o UFO, sygnalizował już prof. Hynek pisząc: "Cele Nieskorelowane bywają obserwowane na ekranach NORAD (…), skoro jednak nie spełniają warunków trajektorii balistycznej, są automatycznie odrzucane bez dalszej analizy (podkreślenie moje - B. R.)". [1] Zresztą analogiczne procedury stosowane są nie tylko w USA. Jak podają Helmut Lammer i Oliver Sidla: "Standartowo szwajcarskie radary są tak zaprogramowane, aby na ekranach cywilnej kontroli lotów przedstawiać tylko te obiekty, które operują w zakresach właściwych dla konwencjonalnych samolotów. Stąd nieprawdopodobne trasy lotów czy prędkości prowadzą zazwyczaj do tego, że niezwykłe cele nie zostają zauważone". [10]

Reasumując przedstawione powyżej informacje i łącząc je z tak często podkreślanym przez naocznych świadków obserwacji UFO ich ekwilibrystycznym sposobem lotu (nie przewidzianym przez komputery radarowe dla ziemskich obiektów), zagadka rzadkiego w porównaniu z obserwacjami wzrokowymi zgłaszania radarowych doniesień o UFO, staje się o wiele mniej tajemnicza. Uświadamiając sobie dodatkowo, że odpowiednio niski pułap lotu, oraz nowoczesne techniki Stealth mogą takie wskazania w ogóle ograniczać do minimum (patrz tab. 1), wyciąganie wniosków o niematerialnej naturze UFO w oparciu o częsty brak ich radarowej rejestracji można obecnie śmiało nazwać naukowa herezją.

Tab. 1. Charakterystyka wielkości echa radarowego dla niektórych samolotów bojowych



Błędny, a nawet zafałszowany, jest także podkreślany przez wielu ufo-sceptyków brak żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Jak podkreślano, systemy radarowe wszelkie dziwne wskazania likwidują w trybie automatycznym. Za nim to jednak nastąpi, są one przez bardzo krótki okres czasu rejestrowane i widoczne na ekranach. O tym, że ilość takich wskazań nie jest bynajmniej mała, dowodzić mogą badania organizacji MUFON-CES, która już kilka lat temu dzięki współpracy z zespołem specjalistów (wykwalifikowani radarzyści, inżynierowie i naukowcy konstruujący radiolokatory) rozpoczęła analizę owych standartowo lekceważonych obserwacji z terenów Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Opierając się na jej wstępnych wynikach, Helmut Lamer i Oliver Sidla piszą: "W przestrzeni powietrznej tych krajów regularnie rejestruje się obiekty, które wydają się ignorować wszelkie prawa siły ciężkości. Cele radarowe osiągają niewiarygodne przyspieszenia, poruszają się lotem zygzakowatym i bez żadnych przeszkód przekraczają granice niemieckiej, szwajcarskiej i austriackiej przestrzeni powietrznej". [10]

Kończąc ten fragment artykułu najlepiej ponownie oddać głos Lucjanowi Zniczowi, który tak oto wypowiada się o obserwacjach radiolokacyjnych UFO: "(…) o ile są one pozytywne - niewątpliwie to jeden dowód więcej materialnego istnienia Nieznanych Obiektów Latających. Co jednak oznacza, gdy są one negatywne? Czy jest to dowód, że NOL nie istnieją, czy też może tylko, że… od dawna już swobodnie dysponują technologią, którą my dopiero w ostatnich latach zaczynamy z trudem "nadgryzać"? " [5]

NADMANEWROWOŚĆ

Kolejną cechą wielu zaobserwowanych UFO, jaka wprawiała w zdumienie nie tylko zwykłych obserwatorów, ale i specjalistów od lotnictwa, była ich ogromna manewrowość. Oczywiście dla wszystkich tych, którzy za wszelką cenę pragnęli zaklasyfikować trudne do wytłumaczenia relacje o UFO, jako zjawiska atmosferyczne, światła laserów, czy efekt błędnej percepcji wzrokowej, był to kolejny atut świadczący o ich pozornej niematerialności. Według nich, techniczny obiekt nie mógłby wykonywać ewolucji z tak dużymi przeciążeniami. I znowu czas pokazał, że przynajmniej częściowo były to wnioski przedwczesne.

Dalsze badania nad samolotami supermanewrowymi, napotkały jednak na bardzo poważny problem. O ile możliwe było coraz to większe podnoszenie osiągnięć samej konstrukcji, o tyle dla pilota stawało się to niewykonalne. Z bariery, jaką dla zwrotności obiektu może stanowić żywa załoga, zdawano sobie zresztą sprawę już od dawna. Szczególnie skwapliwie wykorzystał ją cytowany Janusz Thor, który powołując się znowu na "opinie prof. Menzla" pisze: "Doszliśmy również do wniosku, że żadna żywa istota nie wytrzymałaby takich zmian prędkości, jakie obserwowano u talerzy. Czy wszystko to nie zdaje się oznaczać, że talerze są zjawiskiem innej natury niż pojazdy budowane w celu odbywania podróży nawet międzyplanetarnych?" [3] Dla prof. Menzla z pewnością tak. Dla konstruktorów i inżynierów zdawało się to jednak oznaczać, coś o wiele prostszego. Amerykański naukowiec dr Gene McCall z US Air Force Scientific Advisory Board, zagadnienie to skomentował następująco: "Kiedy z samolotu usuniemy pilota, osiągnięcie przeciążeń rzędu 20 g nie będzie żadnym problemem". [12] Podobnie uważa Skrzydlata Polska, pisząc: "Na pokładzie przyszłego myśliwca nie będzie miejsca dla człowieka. Obecnie właśnie niewielka odporność pilota stanowi główny powód ograniczenia przeciążeń w czasie gwałtownych manewrów w walce powietrznej do 9 g. Konstruktorzy uważają, że już niedługo standardem staną się samoloty wytrzymujące przeciążenia o wartości 20 g (…)". [13]

Mowa oczywiście o tzw. bezzałogowcach, a konkretnie ich bojowych wersjach określanych skrótem UCAV . Obiekty te, naszpikowane nowoczesną aparaturą elektroniczną i podporządkowane wymogom technologii Stealth, charakteryzować ma niebywała wprost zwrotność. Jak stwierdza dr Gene McCall: "Z zewnątrz zwrot o 90 stopni, będzie wyglądał jakby samolot nagle się zatrzymał i ruszył w innym kierunku". [12] Naukowiec ten podaje również inną, chyba jeszcze bardziej istotną dla weryfikacji doniesień o supermanewrowych UFO informację. Jak bowiem mówi: "Dotąd nie było możliwości projektowania samolotów o takich zdolnościach manewrowych i przyspieszeniach (podkreślenie moje - B. R. )". [12]

Możliwości manewrowe UCAV, reprezentowanych obecnie oficjalnie jedynie przez modele eksperymentalne (patrz tab. 2), ponownie uwidaczniają dwa fakty. Po pierwsze, zwrotność która jeszcze dwadzieścia lat temu wydawała się niemożliwa do osiągnięcia dla takiej technicznej konstrukcji jak samolot i dawała "asumpt" do twierdzeń iż UFO są zjawiskami niematerialnymi, dziś stanowi już element testów czysto praktycznych. Po drugie, bardzo krótka historia tych maszyn jest kolejnym argumentem, że w licznych odnotowanych w latach 1947-1990 obserwacjach Niezidentyfikowanych Obiektów Latających użyto technologii przewyższającej ziemską.

Tab. 2. Przykłady ważniejszych bezzałogowych samolotów bojowych (UCAV)



Wracając jeszcze na moment do tezy prof. Menzla, który pomijając zupełnie bezzałogowy charakter niektórych UFO, twierdzi że ich nadmanewrowość kłuci się z teorią o obcych statkach międzyplanetarnych, warto nadmienić, że już 23 września 1947 roku (a więc zaledwie po trzech miesiącach od pamiętnej obserwacji Kennteha Arnolda otwierającej współczesną erę NOLi), do Dowództwa Wojsk Lotniczych USA napłynął raport gen. Nathana F. Twininga, w którym można przeczytać m. in.: "Opisane charakterystyki ich działania (UFO - przypis mój B. R.), jak np. niezwykła szybkość wznoszenia się, zdolność manewrowa (…), a wreszcie wymykanie się z pola widzenia samolotów (…) prowadzą do przekonania, iż - przynajmniej niektóre z tych obiektów - są sterowane ręcznie, automatycznie, bądź też zdalnie". [14] Jedynym usprawiedliwieniem dla prof. Menzla, który najwyraźniej nie był zdolny do samodzielnego postawienia analogicznego wniosku (lub po prostu wolał go pominąć) jest fakt, że raport gen. Twininga odtajniony został dopiero w 1969 roku.

Bezgłośność

Zarówno "niewidzialność" dla radarów, jak i nadmanewrowość wielu NOLi, nie kończą długiej listy wymówek, które dla licznych badaczy stanowiły znakomity pretekst do negowania ich technicznej natury. Kolejnym i chyba najczęściej poruszanym problemem, było nagminnie sygnalizowane przez świadków nie wydawanie przez UFO żadnych odgłosów.

W wydanej jeszcze w 1957 roku książce "Pseudonauka i pseudouczeni" Martin Gardner, fanatyczny wróg wszystkiego czego nie rozumie, cały fenomen UFO sprowadza do mylnie zinterpretowanych obserwacji balonów. Na dowód, że przynajmniej drugi fragment tytułu jego "dzieła" sugeruje raczej, iż jest to autobiografia, warto przytoczyć taką oto uwagę autora: "W jednym z nielicznych punktów, w których wszyscy obserwatorzy latających spodków są ze sobą zgodni, jest to, że spodki nie wydają dźwięków: Wyłącza to istnienie jakiegokolwiek bądź napędu (podkreślenie moje - B. R.) i doskonale się zgadza z rzeczywistym zachowaniem się balonów". [15] Trudno w tym miejscu powiedzieć, na bazie jakich relacji Martin Gardner budował swoje balonowe teorie o UFO, ale z pewnością nie były to zdarzenia, traktujące o niezidentyfikowanych obiektach bezskutecznie gonionych przez odrzutowe myśliwce, czy pojazdach cechujących się wspominaną nadmanewrowością, o czym bardzo dobrze świadczyć mogą opisane przeze mnie wypadki do jakich doszło na przełomie lat 80-90 w Belgii, kiedy to dwa F-16 nie były w stanie przechwycić trójkątnego UFO latającego nad Brukselą. [16] Pomijając jednak te oczywiste różnice, jakie występują pomiędzy możliwościami balonów (nawet tych Gardnerowskich), a licznymi zaobserwowanymi NOLami, oraz fakt, że powyższy cytat rzeczywiście potwierdza, iż książka Martina Gardnera poświęcona jest pseudonauce (i to w najlepszym wydaniu), przykładów podobnej nietolerancji bezgłośności UFO można podać niestety więcej. I tak, francuski badacz Gildas Bourdais pisze np.: "Szczegół ten już w latach pięćdziesiątych posłużył astrofizykom Frotzowi Zwicky'emu i Ewry Schatzmanowi do negowania istnienia UFO". [17] Wykorzystał go również wspominany prof. Marks stwierdzając: "Trzeba bowiem dodać że głównym dowodem przeciw interpretacji niektórych zjawisk UFO jako obiektów fizycznych lecących z wielką i zmienną prędkością jest brak doniesień o występowaniu fali uderzeniowej, która powstaje zawsze, gdy jakieś ciało przekracza w naszej atmosferze prędkość dźwięku". [18] Idąc dalej za ciosem, prof. Marks konkluduje: "Albo więc te poruszające się rzekomo z ogromną prędkością obiekty są mirażami czy powidokami, albo też występują nie w pobliżu obserwatorów (jak to wynika z ich relacji), lecz na wysokości wielu dziesiątków kilometrów, gdyż wtedy fala uderzeniowa może odbić się od dolnych warstw atmosfery i nie dojść do powierzchni Ziemi". [18] Na koniec zaś prof. Marks nieco ironicznie zauważa: "Zwolennicy UFO, jako statków kosmicznych tłumaczą to, rzecz jasna, inaczej: wszak dla przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji stłumienie fali uderzeniowej to fraszka (podkreślenie moje - B. R.)". [18]

I rzecz jasna, chciałoby się w tym miejscu od razu powiedzieć, że w rozumowaniu zwolenników UFO nie ma nic z gruntu nielogicznego - bo skoro jakaś zaawansowana technologia zdolna jest do odbywania podróży międzygwiezdnych, to stłumienie (wyciszenie) fali uderzeniowej, także nie powinno sprawić jej problemów - ale podobne wywody można zastąpić faktem o wiele bardziej przekonującym. Oto bowiem, to co dla jednych stanowiło oczywiste pogwałcenie praw fizyki i główny dowód przeciw interpretacji niektórych zjawisk UFO jako obiektów fizycznych, dla innych stworzyło powód do poważnych badań. Poważnych na tyle, że realizowanych obecnie przez amerykańskiego giganta przemysłu lotniczego - koncern Northrop Grumman. Korporację która ujawniając 27 lutego 2001 roku bezzałogowy samolot bojowy X-47A Pegazus, a wcześniej opracowując bombowiec B-2 Spirit, z pewnością udowodniła, że zajmuje się budową obiektów zdecydowanie MATERIALNYCH. I właśnie jednym z takich pojazdów, nad którymi pracuje obecnie Northrop Grumman jest tzw. Quite Supersonic Platforms, czyli Cicha Platforma Supersoniczna. Pomimo, że jest ona na dzień dzisiejszy jedynie w fazie studialnej, to jak pisze w krótkiej notatce Skrzydlata Polska, ma doprowadzić do: "(…) opracowania aparatów latających, zdolnych przekraczać barierę dźwięku bez obciążenia nadmiernym hałasem (podkreślenie moje - B. R.)(…)". [19] Poza tym, co wyraźnie sugeruje słowo supersoniczna, będzie to klasa obiektów zdolnych do poruszania się z pięciokrotną prędkością dźwięku (około 5500 km/h), a więc "nieco większą" niż tak faworyzowane przez Martina Gardnera w tłumaczeniu doniesień o bezszelestnych UFO balony i na dodatek kategorią maszyn co by nie powiedzieć z pewnością wyposażonych w napęd, który badacz ów kategorycznie wykluczył w kontekście wszelkich bezszelestnie poruszających się NOLi. Jeżeli zaś już mowa o wojskowych obiektach które pomimo posiadania silnika, mają w znaczny sposób zredukowaną głośność lotu, nie sposób nie wspomnieć o najnowszym prototypie amerykańskiego śmigłowca szturmowego Comanche (oznaczenie kodowe RAH-66), który notabene właśnie ze względu na ów niezwykły parametr lotu, jest ostatnio łączony z obserwacjami tajemniczych czarnych nie oznakowanych śmigłowców, odpowiedzialnych według niektórych za okaleczenia bydła w Stanach Zjednoczonych.

Prędkość

Podobnie jak trzy opisane powyżej cechy UFO ("niewidzialność" dla radarów, nadmanewrowość i bezgłośność), także ich niezwykła prędkość z jaką można się spotkać w wielu wiarygodnych raportach, stanowiła znakomity pretekst do dyskredytacji tych przypadków. Powód oczywiście ten sam. Żaden materialny obiekt nie może latać tak szybko, szczególnie gdy czyni to w niższych warstwach atmosfery. Im gęstsze jest bowiem powietrze, tym większy stawia ono opór lecącemu obiektowi i powoduje większe tarcie. To zaś proporcjonalnie podnosi temperaturę jego poszycia, mogąc je uszkodzić, a nawet stopić. Jak wiadomo w przypadku szpiegowskiego SR-71 Blackbird, aby uchronić płatowiec przed przegrzaniem, zarówno w skrzydłach jak i kadłubie zainstalowano sieć przewodów, przez które przepompowywano specjalne paliwo, które przed spalaniem w silniku, pełniło rolę pochłaniacza energii cieplnej (tzw. paliwo kriogeniczne). Pozwalało to na poruszanie się samolotu z prędkością maksymalną 3660 km/h, na pułapie ponad 25 km. W trakcie takiego lotu, niektóre elementy Blackbirda rozgrzewały się aż do 600 stopni C. Gdyby jednak przy tego typu zabezpieczeniach, konstrukcja ta miała osiągnąć prędkość 10 czy 15 Ma, uległa by stopieniu.

Czy istnieje w takim razie metoda, aby pokonać tą termiczną barierę jaką stwarza niezwykle szybko lecącym obiektom atmosfera, a co za tym idzie podważyć opinie tych wszystkich, dla których zaskakująca swoimi wartościami prędkość wielu UFO kłuci się z ich technologicznym pochodzeniem?

Odpowiedzią na to pytanie mogą być objęte jeszcze do niedawna największą klauzulą tajności, a rozpoczęte w wczesnych latach osiemdziesiątych, radzieckie i amerykańskie badania nad tzw. samolotami plazmowymi. Zasada ich działania, ma polegać umieszczeniu w dziobowej części maszyny specjalnych generatorów mikrofal, których zadaniem będzie zamiana powietrza w plazmę, czyli gaz zawierający elektrony i dodatnio naładowane jony. Jeszcze w czasie zimnej wojny, radzieccy specjaliści zauważyli, że stworzenie przed samolotem swego rodzaju bańki plazmowej, określanej także szpicem powietrznym, w znaczący sposób zmniejszy opór powietrza . To wyjątkowo egzotyczne rozwiązanie techniczne ma też inne istotne zalety. Otóż według zaangażowanych w badania nad samolotami plazmowymi specjalistów z centrum badawczego Boeinga znanego jako Phantom Works, obiekty wyposażone w "napęd plazmowy" mogą być "niewidzialne" dla radarów. [20] Z kolei francuski badacz Jean-Pierre Petit zwraca uwagę na bodaj najistotniejszą w związku z obserwacjami UFO cechę napędu plazmowego . Otóż jak twierdzi, pozwoli on na wyeliminowanie smugi kondensacyjnej oraz praktycznie zupełnie bezgłośne poruszanie się pojazdów, nawet podczas przekraczania bariery dźwięku.

Możliwości jakie posiadać będą samoloty plazmowe uwidaczniają, że olbrzymia prędkość lotu w gęstej atmosferze, czy jego bezgłośny charakter, nie tylko jest możliwy dla technicznych i materialnych konstrukcji - czemu jeszcze do niedawna wielu badaczy zaprzeczało - ale stanowić może element jednej konkretnej maszyny. Dodatkowo zaś wskazuje, że ten sam element technologii jak np. "niewidzialność" dla radarów, uzyskać można stosując diametralnie inne rozwiązania techniczne. Jeżeli bowiem dla samolotów stealth (Lockheed F-117A i Northrop B-2 Spirit) było nim odpowiednie wymodelowanie kształtu ich płatowca, to dla przyszłościowych samolotów plazmowych stanowić je będzie jonizacja powietrza wokół lecącej maszyny.

Reasumując zebrane w powyższym artykule informacje, można stwierdzić, że tempo w jakim na przestrzeni ostatnich 50 lat rozwijało się lotnictwo oraz osiągi jakimi legitymują się konstrukcje powstałe podczas dwóch minionych dekad, są niezaprzeczalnym dowodem, iż pomysły które jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawały się czystą fikcją, współcześnie stanowią element sprawnych bojowo maszyn. Stanowić to może istotną wskazówkę, że odrzucanie tysięcy relacji o zaobserwowaniu UFO jako nieistotnych z naukowego punktu widzenia, bo sprzecznych z aktualnym stanem wiedzy jest z gruntu błędne i do złudzenia przypomina różne śmieszne hipotezy jakimi w XIX wieku starano się wyjaśnić meteoryty, wykluczając kategorycznie możliwość spadania kamieni z nieba, w którym jak twierdzono ich nie ma! Trudno bowiem przewidzieć, jakie rewolucyjne odkrycia stoją w dalszym ciągu przez naukowcami oraz inżynierami i jakie nowe perspektywy będą się wiązały z ich wykorzystaniem. Być może za kilkadziesiąt, czy kilkaset lat poziom ziemskiej technologii umożliwi budowanie obiektów które mogły by zarówno lecieć z prędkością kilkudziesięciu Ma, wykonywać gwałtowne ewolucje po łamanych trajektoriach, a równocześnie nie wydawać żadnego dźwięku, zatrzymywać się bez stopniowej redukcji prędkości i pozostawać w zawisie przez wiele minut. Jeżeli zaś któraś z takich konstrukcji dotrze na planetę zamieszkałą przez inteligentne ale prymitywniejsze istoty, zapewne także będzie traktowana jako zjawisko atmosferyczne, czy refleks padającego na chmury światła halogenu, przynajmniej tak długo, dopóki owe istoty same nie osiągną porównywalnej wiedzy, lub nie zaakceptują możliwości istnienia inteligencji bardziej zaawansowanej technicznie.

Czytelnika zainteresowanego związkami technologii wojskowej z fenomenem UFO, odsyłam do mojej książki: "Z archiwum tajnych technologii lotniczych" [Wydawnictwo Technol, Kraków 2001]

BIBLIOGRAFIA

[1] Hynek A.: "Zetknięcie z UFO" , Wydawnictwo Pandora, Łódź 1991

[2] Thompson R. L.: "Tożsamość Obcych" , Wydawnictwo Arche, Wrocław 1998

[3] Thor J.: "Latające talerze" , Wydawnictwo Atonium, Warszawa 1961

[4] Marks A.: "W poszukiwaniu kosmitów", Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1980

[5] Znicz L.: "Nieznane Obiekty Latające cz.3" , KAW, Gdańsk 1988

[6] Błaszczyk J., Sibilski K.: "Niewidzialne samoloty" , wyd. Bellona 1995

[7] Boylan R.: "Technologie obcych istot wspierają naszych inżynierów" , Magazyn UFO, nr 4, 1998

[8] Nowicki J.: "Rockwell B-1 Lancer" , Lotnictwo Aviation International, nr 6, 1993

[9] Wojciechowski J.: "UFO i prawdziwe latające talerze" , Wydawnictwo Komunikacji i Łączności, Warszawa 1982

[10] Lammer H., Sidla O.: "UFO - bliskie spotkania" , Wydawnictwo Prokop Warszawa 1999

[11] Jaxa-Małachowski R.: "Samoloty supermanewrowe" , Skrzydlata Polska, nr 1, 1996

[12] "Fighting the G-force" , kanał Discovery 1998, THIRDE DM Prod. dla Channel 4, Channel Four Television Corporiation

[13] "Samolot bez usterzenia i bez skrzydeł" , Skrzydlata Polska , nr 5, 1996

[14] Znicz L.: "UFO - Próba oceny" , Wydawnictwo Amber, 1996

[15] Gardner M.: "Pseudonauka i pseudouczeni" , PWN, Warszawa 1966

[16] Rdułtowski B.: "Fala Czarnych Trójkątów nad Belgią" , Magazyn UFO, nr 3, 2001

[17] Bourdais G.: "UFO-50 tajemniczych lat" , Świat Książki, Warszawa 1999

[18] "Z powrotem na ziemię" praca zbiorowa - Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980

[19] "Prezentacja Pegaza" , Skrzydlata Polska, nr 6, 2001

[20] "Samoloty plazmowe" , Skrzydlata Polska, nr 6, 2001

1 DARPA - Defense Advanced Research Projects Agency - Agencja Rozwoju Przyszłościowych Projektów Obronnych (USA)

2 XB-35 był pierwszym pełnowymiarowym samolotem o konfiguracji tzw. latającego skrzydła. Obecnie jest więcej niż pewne, że to właśnie doświadczenia zebrane przez koncern Northropa podczas jego testów, w znacznej mierze przyczyniły się do powstania niewidzialnego dla radaru bombowca B-2 Spirit, również o konfiguracji latającego skrzydła i także wywodzącego się z biur projektowych korporacji Northropa.

3 NSA - National Security Agency - Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (USA)

4 NORAD - North American Aerospace Defense Command - Północnoamerykański urząd ds. kontroli przestrzeni powietrznej i kosmicznej, rejestrujący dzięki systemowi satelitarnemu oraz samolotom zwiadowczym (AWACS), ruch lotniczy i wchodzące w ziemską atmosferę obiekty latające.

5 SPO - Skuteczna Powierzchnia Odbicia (z ang. Radar Cross Section - RCS) - podawana w metrach kwadratowych jednostka miary pozwalająca określić wielkość obiektu namierzanego przez radar.

6 UCAV - Unmanned Combat Aerial Vehicle - Bezzałogowy Samolot Bojowy

7 Istnieje także całkiem śmiała koncepcja, aby w kadłubie samolotów plazmowych zainstalować specjalne magnesy, przyspieszające zjonizowaną wokół samolotu atmosferę, zwiększając w ten sposób aż o 50% wydajność silników, a co za tym idzie i prędkość lotu obiektu.

8 Napęd plazmowy określany bywa również mianem magnetohydrodynamicznego - w skrócie MHD.

Zapraszamy do lektury książek Bartosza Rdułtowskiego, wydanych nakładem Wydawnictwa TECHNOL:
Z archiwum tajnych technologii lotniczych
 
wendol

25 lipca 2007

Na pewno część z obserwacji nieznanych obiektów latających, to obserwacje naszych wynalazków, takich jak np. Aurora (czarne trójkąty).
Napisałem "naszych wynalazków", ale podobno opierają się one na przechwyconej technologii obcych.
Przechwyconej, bo ci, którzy latają sobie po naszym niebie, nie są chętni do współpracy (bo i po co?) - mają inne cele. Natomiast ci, z którymi możliwe byłoby nawiązanie przyjaznych stosunków, wyznają zasadę nieingerencji w rozwój innych cywilizacji.
Ta sytuacja ulegnie zmianie dopiero, gdy sami osiągniemy pewien etap rozwoju (umysłowego, moralnego zwłaszcza) lub gdy kontakt będzie nieunikniony z innych względów - ze względu na bezpieczeństwo nasze i Ziemi.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Virgin

25 lipca 2007

Ale nie mozemy jednoznacznie stwierdzic " To UFO" ani jednoznacznie " Nie to nie UFO" . Gdyby nie to , ze widzialam ( co prawda archiwalne ale zawsze ) zdjecie posrod ludzi niezywego ufoludka to pewnie stwierdzilabym jednoznacznie "Nie to nie Ufo". Jednak nie mozemy brac wszystkiego co lata po " naszym niebie " za UFO, mozliwym jest rowniez manipulacja umyslami ludzkimi, zastraszenie, potegowanie niepewnosci kontaktu z ewentualnymi " obcymi". Jesli sami nie sa chetni do kontaktu, po co w takim razie ujawniaja swoja obecnosc?

wendol:
Ta sytuacja ulegnie zmianie dopiero, gdy sami osiągniemy pewien etap rozwoju (umysłowego, moralnego zwłaszcza



O! to jeszcze dluga droga przed nami, chyba ze jakis wstrzas globalny obudzi nas.
 
wendol

25 lipca 2007

Virgin:
Jesli sami nie sa chetni do kontaktu, po co w takim razie ujawniaja swoja obecnosc?

Obcy są różni i motywy mają różne.
Plus tych obserwacji (niezależnie, czy dotyczą one tzw. dobrych, czy złych) jest taki, że rozszerzają one poziom ludzkiej świadomości, jednocześnie nie stawiając ludzi pod ścianą, bo są to manifestacje na tyle "łagodne", że można to różnie postrzegać (balony, meteory, światła, UFO itp.). Dzięki temu ludzie mają wybór w interpretacji i mogą się rozwijać w zależności od własnych wyborów.
Na tym w ogóle polegają prawidłowe warunki rozwoju - aby mieć wolną wolę i wybór.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Virgin

25 lipca 2007

wendol:
Plus tych obserwacji (niezależnie, czy dotyczą one tzw. dobrych, czy złych) jest taki, że rozszerzają one poziom ludzkiej świadomości, jednocześnie nie stawiając ludzi pod ścianą


O tego typu swiadomosci piszesz?

Rozmowa Billy'ego Meiera z Semjase (i Ptaahem)
oraz
Cel działania Plejadan na ziemi wg Meiera

Meier - Tak, dobrze, tak myślałem. A co z tymi roszczeniami, że ludzie otrzymali przesłanie od aniołów albo od Boga itd. ku inspiracji?

Ptaah - W kilku przypadkach taka inspiracja jest prawdą, ale nigdy nie zawiera informacji religijnej. Religie istnieją wyłącznie na twojej własnej Ziemi. Nie istnieją w żadnym innym miejscu we Wszechświecie. Niektórzy ludzie podróżujący w przestrzeni przenieśli ziemskie religie na inne planety, ale tylko w celu ich studiowania.

Meier - To są mocne słowa. Mówi się nam na Ziemi, szczególnie chrześcijanie, że Jezus Chrystus jest obecnym mistrzem i władcą wszystkich światów we Wszechświecie. Jest spostrzegany jako inkarnacja Boga i widziany na równi ze Stworzycielem Samym w Sobie. Co na to powiesz?

Ptaah - Znamy te iluzje waszego świata, jeśli mielibyśmy je rozważać jako prawdziwe - co jest niemożliwe - to wtedy z całym prawdopodobieństwem nie ludzkie istoty na Ziemi byłyby rasami, którym przeznaczono by zadanie poznania religii. I tak od wielu tysiącleci i dla wielu światów we Wszechświecie, człowiek z Ziemi reprezentuje istotę najbardziej rozwiniętą pod względem materialistycznym, niedorozwiniętą w duchowej ewolucji o tysiące lat. Jest znanym faktem w moim świecie, że ziemskie istoty ludzkie dokonują rzeczywistego duchowego wzrostu i rozwoju tylko w granicach pospolitego materializmu. To byłby naprawdę paradoks najwyższej rangi, jeśliby z tych istot byli wybrani do (niesienia) uniwersalnego przeznaczenia (a te istoty nie mogą nawet opuścić swojej planety czy systemu). Ale pomimo tego ziemski człowiek wzniósł swoją niezmierzoną arogancję przypuszczeń w czasie delektowania się swoją materialistyczną manią, w czym nikt mu nie dorówna.To właśnie jest prawdziwe niebezpieczeństwo, że jak tylko ziemski człowiek stanie się mistrzem pilotażu przestrzeni i podróży do nieznanych światów, i podporządkuje je sobie siłą, bronią, kłamstwami i oszustwami - a także włączy w swoje działania szalone rozprzestrzenianie swojej religii na pokonanych - to wszechświatowa harmonia istnienia będzie zniszczona. To oznacza, że dotąd gwarantowany pokój będzie zniszczony przez wasze religie i zwyrodniały do morderczych wojen i wielkiego zniszczenia. Zapobiegnięcie takiemu zdarzeniu jest wielką i trudną misją dla duchowo rozwiniętych podróżujących w przestrzeni form życia.

*****

Semjase - Ziemski człowiek nadal nie wie wielu rzeczy. Ale teraz musimy przerwać naszą rozmowę, ponieważ mój ojciec ukończył swoje przygotowania do wielkiego skoku. I jak już o tym mówiłam wcześniej, teraz chcę cię o coś zapytać: za parę minut wskoczymy na 7 minut do "wieczności" - jak ją nazywacie. Odczucia i uczucia są tu zupełnie innego rodzaju niż w normalnym istnieniu w świecie materialnym. Z tego powodu jest dla nas niemożliwym odebrać twoje myśli i uczucia z należytą uważnością. W konsekwencji tego ani ja, ani mój ojciec, ani nikt z nas nie może później powtórzyć Ci twoje myśli i uczucia tak, byś je mógł zanotować. Jeśli pomimo tego życzysz sobie to zrobić, istnieje ze strony technicznej taka możliwość.

Meier - Oczywiście, jestem zainteresowany zapamiętaniem moich uczuć, ale czyż nie jestem w stanie zrobić to samodzielnie?

Semjase - Ależ oczywiście... Ale wiesz, że twoja własna zdolność do pamiętania nie jest wystarczająco wysoka, nie jest rozwinięta tak wysoko, abyś mógł przytoczyć słowo w słowo z pamięci. 251/ To już jest nasza sprawa, do której potrzebujemy wyposażenia technicznego do powtarzania prawdziwych słów.

Meier - Rozumiem. Wobec tego co proponujesz? Naturalnie jestem zainteresowany w zapisaniu wszystkiego ze szczegółami.

Semjase - To nie jest trudne. Te skrytki, które możesz zobaczyć obok ekranów, są wyposażone we wszystko, co potrzebne do przechowania myśli i uczuć.Otrzymane impulsy myślowe są przechowywane w specjalnym komputerze i można później - jeśli zaistnieje potrzeba - odtworzyć każde ich słowo. Ten hełm, który tu widzisz, pasujący i odpowiadający (twoim) rozmiarom, jest zaopatrzony w bardzo dobre sondy i jest także pokryty specjalną, doskonale oczkowaną siatką sond, które zbierają każdy rodzaj energii i przekształcającą ją w impulsy, które są wówczas wysyłane do komputera, gdzie są umieszczane i przechowywane. Energia myśli i uczuć jest mierzona w bardzo wysokich wartościach i może być przejęta tylko za pomocą tych instrumentów. Energie myśli i uczuć istnieją tylko w polach o bardzo wysokiej częstotliwości, albo hiper-częstotliwości. Teraz, aby zarejestrować twoje myśli i uczucia, jest konieczne, abyś zasiadł na krześle i umieścił głowę pod nakryciem hełmu, który automatycznie przystosuje się do niej.

Meier - Czy to wszystko, co muszę zrobić?

Semjase - Nie, to nie wszystko. Ale teraz usadów się w kabinie. 261/ Wielka podróż rozpoczyna się za 23 sekundy.

Meier - Do usług, Panno Generał.

(Jak wyjaśniła mi Semjase, szybko usiadłem we wnętrzu jednej z trzech kabin, w niezwykle komfortowym krześle. Jak tylko usadowiłem się, specjalny hełm poruszył się nad moją głową i cicho opadł na dół. Był na tyle duży, aby ściśle objąć dookoła całą moją głowę, pozostawiając jedynie odkrytą twarz, tak że mogłem widzieć i patrzeć na wszystko. Hełm nie dotyka mojej głowy; jedynie przylega wokół niej zachowując odległość około 1,5 cm do czaszki, tak że zauważam, że mieści się palec wskazujący pomiędzy hełmem a głową. Teraz jestem napięty i oczekujący na to, co się wydarzy. Ptaah i Semjase manipulują aparaturą i teraz znowu widzę, jak zmieniają się niebo i gwiazdy. W ułamku sekundy stają się niczym więcej niż białawą mleczną masą, błyszczącą masą, jak to już kiedyś widziałem w innym hiper-skoku. Ale teraz, jak zwykle nieoczekiwanie - nagle, to mleczno białe błyszczenie znika i następuje ciemność. A teraz co, co to takiego? Nagle wszystko jest połączone złotym kolorem, a teraz wszystko jest jak srebrne. Ale - och, to połyskliwe światło, to promieniujący, błyszczący splendor! Wszystko jest zalane połyskliwym światłem - tylko połyskujące światło. Jest silniejsze niż wszystkie słońca Wszechświata... Och, to błyszczące światło i ono nie rani oczu! Och, to musi być wieczność, błyszczące światło wieczności... ale nie ma nic poza wiecznością; o ludzie, jak cudownie! Cudownie? Ludzie, to jest samo w sobie cudowne. Wieczność i cudowność są jednym i tym samym. Tylko dlaczego ja je rozdzielam? Dlaczego umieszczam wieczność we wzajemnych stosunkach z czasem? Czas nie istnieje i wieczność jest cudowna. Ludzie, co to takiego? Ta cisza, ten spokój - - co to jest? Jak mogłem to osiągnąć? Miłość, ta głęboka, wszystko obejmująca miłość. Nie ma tu nic poza MIŁOŚCIĄ: wspaniałą, cudowną. O tak, jestem, ale mnie nie ma. Wszystko jest takie głębokie i wypełnione miłością. Oczywiście, jestem wiecznością i jestem wewnątrz wieczności. Jak mógłbym kiedykolwiek to zapomnieć? O tak, jestem istotą ludzką, jak mogę... dlaczego o tym zapominam? Jestem tylko gościem w wieczności - i te miłosne głosy wołające mnie, skąd dochodzą? Nie widzę nic, tylko błyszczące światło, przyjemne. Kto mnie wzywa? Nic nie widzę; ludzie, już nie jestem kimś. Nie widzę się. Jestem wiecznością w wieczności. Och, jak to, moje oczy nie widzą, a jednak widzę wszystko. I moje uszy nie słyszą, a słyszę wszystko. Tak, miłość, jak jest potężną, ogromną, nieskończoną i wspaniałą. Wszystko jest miłością i wspaniałością; dlaczego istota ludzka tego nie pojmuje? ... Wołanie dochodzi ze światła. Czy to wołanie wieczności? Och, jakże trudno ... nie myśleć, że jestem tylko gościem w wieczności, że jestem tylko istotą ludzką. Jakże bolesne jest to bycie człowiekiem. Już więcej nie chcę nim być. Chcę pozostać tutaj jako wieczność wewnątrz wieczności... ta głębia. Tak, chcę tu zostać. Nigdy więcej nie chcę wracać. Oto jest istnienie, prawdziwe istnienie... Jak mogę czuć dziwną potrzebę powrotu do świata materialnego? Należę tutaj........................................................

Ból, dlaczego mną potrząsasz? O co chodzi?

Semjase - Czy nadal nie rozumiesz?

Meier - ... O tak, oczywiście! Żałosne - bardzo żałosne - dlaczego sprowadziłaś mnie tu z powrotem?

Semjase - Uśmiejesz się, ale wszyscy byliśmy wewnątrz wieczności (poza czasem) i wszyscy mieliśmy ochotę, chcieliśmy tam zostać. 264/ Ale nie jesteśmy gotowi, by zostać, ponieważ musimy podążać drogą ewolucji krok po kroku - jak i ty to musisz uczynić, drogi przyjacielu.Dobrze wiem, jak pełne bólu jest twoje serce i my wszyscy doświadczyliśmy tego samego. Ale musimy dostosować się do tego i wiedzieć, że pod żadnym warunkiem i w żadnych okolicznościach nie będziemy zdolni, i nie będziemy w stanie pozostać tam, dopóki nie osiągniemy tego poziomu świadomości. Żałuję bardzo mocno, ze czujesz się wytrącony z równowagi, jak to widzę na twojej twarzy. Ale przejdziesz przez to, ponieważ możesz pomyśleć o tym w sposób realistyczny. Z tego też powodu podjęliśmy się odpowiedzialności za tę wyprawę...


CEL DZIAŁANIA PLEJADAN NA ZIEMI WG B. MEIERA

Odpowiedź Billyego Meiera na pytanie o pochodzenie i cel działania Plejadan na Ziemi

SKĄD PRZYBYWAJĄ INTELIGENCJE POZAZIEMSKIE, Z KTÓRYMI UTRZYMUJESZ SWE KONTAKTY I DLACZEGO ONE SĄ W SZCZEGÓLNOŚCI TYMI, KTÓRE ODWIEDZAJĄ NAS NA ZIEMI?

Kosmici, z którymi ja utrzymuję kontakt, pochodzą z konstelacji Plejady/Plejary. Jednakże ta konstelacja nie jest tymi samymi Plejadami, które obserwujemy z Ziemi w naszej własnej konfiguracji czasu-i-przestrzeni. Konstelacja, którą dostrzegamy, znajduje się w przybliżeniu 420 lat świetlnych od Ziemi i ma tylko około 62 miliony lat. Ponadto, jej gorące, niebieskie słońca są całkowicie niezdolne podtrzymać jakieś formy życia, ani czysto duchowego, ani w formie materialnej. Plejady/Plejary, skąd ci kosmici pochodzą, istnieją w odmiennej konfiguracji czasu-i-przestrzeni, która jest przesunięta od naszej własnej o ułamek sekundy i może zostać tylko przeniknięta przez sztucznie utworzoną "bramę wymiaru" w pobliżu tych Plejad, które są widoczne z Ziemi. Odległość od bramy do Plejar, jak kosmici nazywają swój rodzimy system, wynosi dalsze w przybliżeniu 80 lat świetlnych. Nazwa Plejary jest dla nich tym samym, co słowo Plejady dla nas. Niewiele ponad 50 000 lat temu, gdy kosmici odkryli i zaczęli zamieszkiwać obszar gwiezdny Plejarów i jego planety, nazwali je po Plejarach, co jest tym samym w ich własnym języku, co Plejady. Zdecydowali się tak postąpić, ponieważ ich własne Plejary są w regionie, tylko ponad (poza) Plejadami, z którymi jesteśmy obeznani na Ziemi.

Plejadanie/Plejaranie odwiedzają nas na Ziemi, ponieważ są bezpośrednio połączeni z konkretną ziemską grupą, która pierwotnie przybyła na Ziemię z systemów Wega-Lira - które również są przesunięte do innej konfiguracji czasu-i-przestrzeni w stosunku do konstelacji Wega-Lira, które możemy zidentyfikować. Ci pierwotnie zamieszkujący Ziemię Weganie-Liranie wywołali dużo zamieszania wśród ziemskiej populacji w tamtych dawnych dniach i z ich powodu ludzie na Ziemi zatracili nauki duchowe i życie w zgodzie z Kreacją. Inne czynniki weszły do gry w tym procesie, ale nie można ich przypisać Weganom-Liranom; są one natomiast rezultatem (działań) innych kosmitów, którzy genetycznie zamanipulowali istotami ludzkimi. Ci ludzie przybyli później na Ziemię i skrzyżowali się z innymi mieszkańcami Ziemi do tego stopnia, że ostatecznie cała ziemska ludzka populacja została dotknięta przez ten powtórzony proces dziedziczności. Aby naprawić tę szkodę i złe kierowanie, Plejadanie/Plejaranie czuli się zobowiązani, by przekazać raz jeszcze wymagane nauczania i podstawową informację dla ziemskich ludzi, w próbie naprawienia szkody poczynionej przez ich bezpośrednich antenatów i szkody wygenerowanej przez inne inteligencje.


________________________________________

Kim jest Billy Meier?

"Billy" Eduard Albert Meier urodził się w Bülach w Szwajcarii drugiego lutego 1937 roku. Przez ponad 56 lat utrzymywał serię fizycznych i telepatycznych kontaktów z istotami pozaziemskimi które twierdzą, że pochodzą z gromady gwiazd Plejady. Działając jako mediator i rzecznik Plejadian z planety Erra, Eduard Meier przekazuje nam swoje fascynujące, ezoteryczne nauki i mądrość i pomaga im w ich momumentalnym zadaniu poprowadzenia ludzkości z powrotem na ścieżkę z której zeszliśmy dawno temu.

Kontakty Billy'ego z istotami pozaziemskimi zaczęły się w wieku pięciu lat gdy został przygotowany na pracę swojego życia poprzez nauki Sfath'a, człowieka pozaziemskiego z Plejad. Asket, druga osoba kontaktowa Billy'ego kontynuowała jego kształcenie przez kolejne jedenaście lat, prowadząc go przez wiele krajów na Ziemi by uczyć o ziemskich wierzeniach i kulturach.

28 stycznia 1975 roku, zaczął on serię ponad stu kontaktów z Semjase, kobietą z Plejad. W czasie kilku kontaktów Billy'emu pozwolono sfotografować jej statek kosmiczny w czasie maewrów w powietrzu. Zrobił on ponad tysiąc najwyraźniejszych fotografii pozaziemskiego statku kosmicznego jaki kiedykolwiek był widziany. Jego rozmowy w czasie kontaktów zostały zapisane słowo po słowie i zawierają wiele interesujących faktów dotyczących ziemskiej historii, humanistyki, nauk ścisłych i duchowych. Od 1989 roku Billy miał w przybliżeniu cztery kontakty rocznie z Ptaah, ojcem Semjase, i do obecnej chwili miał ponad 250 kontaktów.


Pierwszy Kontakt

wtorek, 28 stycznia 1975 roku, godzina 14:12
(fragmenty)

Wiele ludzi bezczelnie łączy nas z religiami ludzkimi. Nie mamy nic wspólnego z religiami, ani nie będziemi chcieli tego później.
Nawet wasi tak zwani sekciarze nie powstrzymują się od tego kroku, faktycznie oszukują oni swoich ludzi mających przekonania religijne.
Te nikczemne i prymitywne manewry muszą zostać powstrzymane zanim cały świat wpadnie w ich sidła.
Gdyby ci oszuści i szarlatani rzeczywiście byli powiązani z nami i mieli z nami kontakt, zaoferowalibyśmy im sposobność uzyskania bardzo wyraźnych dowodów fotograficznych naszych statków kosmicznych. Ale ponieważ oni są nieuczciwymi osobnikami, nie daliśmy im tej szansy.
Jako dowód tej prawdy daliśmy ci możliwość zrobienia wyraźnych fotografii jednego z naszych statków kosmicznych.
Ponadto damy ci inne okazje uzyskania nawet lepszych i ostrzejszych fotografii.
Ludzie na Ziemi nazywają nas istotami pozaziemskimi albo kosmitami albo jak tylko chcą.
Oni fałszywie przypisują nam nadnaturalne wyczyny i bez posiadania żadnej wiedzy o nas.
W rzeczywistości jesteśmy istotami ludzkimi tak jak wy ziemianie, ale nasza wiedza i mądrość są o wiele większe niż wasza, i to dotyczy również naszej technologii. Człowiek ziemski podjął pierwszą małą próbę w kierunku lotów kosmicznych ale nie są one niczym więcej niż pierwszymi, wciąż prymitywnymi próbami.
Mimo tego że dostał się na księżyc swoimi rakietami, człowiek jeszcze nie sięgnął przestrzeni kosmicznej.
Ze swoją obecną technologią nigdy nie mógłby sięgnąć przestrzeni kosmicznej. Żeby to zrobić potrzebowałby systemu napędowego zdolnego do przeniknięcia do nadprzestrzeni i spowodowania że ogromne odległości staną się nieistotne. Przestrzeń i czas nie są zdobywane poprzez przestrzeń i czas ale poprzez bezprzestrzenność i bezczasowość, co oznacza że przestrzeń i czas zapadają się w sobie i stają się jednokierunkową bezczasowością.
To oznacza, że zaledwie ułamki sekund wystarczają dla przebycia przez tryliony lat świetlnych prawie bez straty czasu, ponieważ bezczasowość paraliżuje przestrzeń i czas.
Inne systemy gwiezdne zawierają bardzo dużą liczbę różnych form życia, nie tylko życia ludzkiego.
Zawierają rozmaite formy życia, ludzkiego i zwierzęcego.
Wiele zwierzęcych i roślinnych form życia także osiągnęło wysoce zaawansowany poziom istnienia.
Są także inne formy życia które zdobyły dużą wiedzę i uwolniły się ze swojego środowiska. Podróżują one poprzez przestrzeń i od czasu do czasu przybywają na Ziemię.
Wiele z nich to raczej nieprzyjemne stworzenia i żyją w rodzaju barbarzyństwa które często jest tak samo złe jak ziemskie.
Powinniście o nich wiedzieć ponieważ one często atakują i niszczą wszystko co napotykają na swojej drodze.
Wiele razy oni nawet niszczyli całe planety lub zmuszali ich mieszkańców do niewoli.
Jedną z naszych misji jest ostrzeżenie ludzi na Ziemi przed tymi stworzeniami.
Niech to będzie wiadome ludziom na Ziemi ponieważ zbliża się czas gdy konflikt z tymi zdegenerowanymi stworzeniami ludzkimi stanie się nieunikniony.
Dodatkowe zadanie jest skierowane na wasze sekty i religie łącznie ze związanym z tym niedorozwojem świadomości ludzkiej.
Ponad wszystkim jest tylko jedno co posiada władzę życia nad wszystkimi stworzeniami.
To jest sam Wszechświat, który rozciąga swoje prawa na wszystko.
Prawa, które są niezbite i wiecznie ważne.
Człowiek jest w stanie zidentyfikować ich naturę jeśli uczyni wysiłek.
One pokazują mu drogę życia i ścieżkę do duchowej świetności która uosabia cel życia.
Gdy człowiek ulega religiom z ich wrogimi, błędnymi naukami, jego duch coraz bardziej niszczeje, co ostatecznie doprowadzi do bezdennych otchłani.
Niech człowiek pozna to, że bóg nigdy nie może przybrać rolę Wszechświata lub decydować o losie ludzkim.
Bóg jest tylko władcą jak również istotą ludzką która potężnie włada swoimi ludźmi.
Bóg nie jest Wszechświatem ale tylko jednym z jego stworzeń tak jak wszystkie stworzenia, które zależą od Wszechświata.
Ale człowiek stosuje się do swych błędnych przekonań religijnych i twierdzi że Bóg jest samym Wszechświatem.
Posuwa się nawet dalej i twierdzi że normalna ludzka istota o imieniu Jmmanuel, którą także nazwano Jezusem Chrystusem na skutek celowych kłamstw, jest synem bożym i samym Wszechświatem.
Są różni sekciarze Nowego Wieku którzy posuwają się jeszcze dalej i twierdzą rzeczy które są bliskie iluzji.
Jednak, jak już wspomniałem, fałszerze fotografii pozaziemskich statków kosmicznych i szarlatani podążają w tym samym kierunku:
Oni wyraźnie zapoczątkowują kłamstwa, że my lub nasi bracia i siostry z innych części kosmosu, przybywamy jako anioły i im podobne istoty zgodnie z poleceniem od Boga (oznaczającego Wszechświat) żeby przyprowadzić ziemianom długo oczekiwany pokój, prawdę o religii i boską opiekę.
To jest nic więcej niż dobrze zaplanowane kłamstwo sekciarzy, oszustów lub szarlatanów.
Nigdy nie mieliśmy takich poleceń i nigdy byśmy ich nie słuchali.
Sam Wszechświat nigdy nie wydaje rozkazów ponieważ on ucieleśnia największą siłę na tym świecie i nigdy nie musi uciekać się do rozkazów czy religii.
Religia jest tylko prymitywnym wymysłem człowieka, żeby wydawać polecenia, tłumić i wyzyskiwać innych, czemu ulegają tylko duchowo słabe formy życia.
Wydobądź tą prawdę na światło dzienne na całym świecie tak żeby ludzie się o tym dowiedzieli. To jest dodatkową częścią naszej misji.
Jeżeli tak się nie stanie, ludzkość powoli zniszczy się i wpadnie w całkowitą ciemność duchową.

_________________________________________

UFO - według Billy Meiera
Autor: Crash

Chciałbym w tym artykule poruszyć sprawę chyba najbardziej znanego i najbardziej wiarygodnego kontaktowca - a mianowicie Billiego Meiera. Artykuł ten powstał pod inspiracją wielu książek i filmów na jego temat a przede wszystkim na podstawie programu w Radiu Z "Nautilus" - zawsze Niedziela godz. 16:10 poświęconemu temu właśnie przypadkowi.

Na początek przedstawię może sylwetkę Billy Meiera: Billy Edward Meier urodzony 3 lutego 1937 roku w irlandzkiej rodzinie niedaleko Zurichu, od dziecka wychowywał się na farmie i nie różnił się niczym szczególnym od innych dzieci. Ukończył zaledwie 7 klas szkoły podstawowej, na dalszą naukę nie pozwalał ojciec ciągnący syna do pracy na farmie. Był niespokojnym dzieckiem, często uciekał z domu , odwiedzał kilka zakładów wychowawczych. W 57 roku Billy wyruszył w wielką podróż po świecie. Imał się wielu zajęć był kaznodzieją, weterynarzem, cieślą, Billy pracował także jako prywatny detektyw i wtedy to w czasie wypadku samochodowego stracił lewe ramię. W Grecji poznał swoją przyszłą żonę Caliopi i razem z nią wrócił do Szwajcarii, tam osiadł w małej miejscowości Chinville niedaleko Zurichu, wkrótce urodziła mu się trójka dzieci. Najważniejsze wydarzenie w jego życiu ma miejsce 28 stycznia 1975 roku, wtedy to Billy Meier rozpoczyna swoją misję. Istota którą spotkał w lesie w Alpach nazywa się Semiase i utrzymuje że pochodzi z planety Erra z gromady gwiazd zwanej Plejadami. Od pozaziemskich przybyszy otrzymuje regularnie wiadomości dotyczące świata, Ziemi i ludzkości. Zaczyna pierwsze nieśmiałe kontakty z prasą. Szwajcar ma na dowód dużo zdjęć a mianowicie tysiące zdjęć zrobionych swoim prymitywnym aparatem, posiada także filmy nakręcone kamerą ośmiomilimetrową. Na zdjęciach są latające spodki, ale jakość tych zdjęć zapiera dech w piersiach. Wielu niezależnych ekspertów wyklucza fa- łszerstwo. O Billym Meierze zaczyna być głośno na całym świecie.

Jeżeli chodzi o filmy i zdjęcia to muszę przyznać że są naprawdę rewelacyjne i bardzo dobrej jakości - przedstawiają one przede wszystkim statki Plejadan zawieszone nad drzewami czy też chatą Billiego a także pokazują pościg za dwoma statkami szwajcarskiego myśliwca Mirage. Filmy te badała japońska komisja badawcza i wykluczyła ona fałszerstwo a przypomnijmy że wykonane one zostały w latach 70-tych gdzie nie było jeszcze takich możliwości aby taki film sfałszować. Jedno zdjęcie jest zaś bardzo nietypowe a mianowicie przedstawia ono ziemski statek kosmiczny Sojuz-Apollo a raczej dwa statki Radziecki i Amerykański które się wtedy połączyły , zdjęcie to jak twierdzi Billy wykonał sam osobiście ze statku Plejadan, był on na tym statku na orbicie w tym czasie i stwierdzono że jest ono także autentyczne, zresztą co się rzadko zdarza NASA odmówiła jakichkolwiek komentarzy. W wśród zdjęć jakie badano był także kawałek metalu z którego jest zrobiony ich statek, ta próbka została wysłana amerykańskim towarzystwom ufologicznym do zbadania, w niewyjaśnionych okolicznościach ona zniknęła a teraz można oglądać jedynie zdjęcia mikroskopowe które ujawniają rzecz niesamowitą a mianowicie krystaliczny stop tego metalu, i jeszcze jedna niewiarygodna rzecz a więc dane astronomiczne które Meier przekazał dziennikarzom w latach 70-tych i to jest ważne bo wtedy nawet dane te nie były możliwe do zweryfikowania a chodzi tu o dane naszego układu planetarnego, zaś aktualnie dane te zostały przez odkrycia NASA potwierdzone , o co tutaj chodzi np: Meier podał że Saturn posiada 19 księżyców w tamtych latach było znane tylko ok 10 a teraz znamy już 18, powiedział także że na Jowiszu istnieje wielka czerwona plama,i że jest to gigantyczny wirujący lej powietrza co też NASA potwierdziła w najnowszych badaniach że tak jest, podał np. dane dotyczące Jowisza i jego księżyców o ich budowie i atmosferze.

Meier mówi że ta rasa z którą on się spotyka nie jest jedyną rasą która nas odwiedza. Tych cywilizacji w kosmosie jest bardzo dużo , on informuje nas że istnieje coś takiego jak kosmiczna federacja do której należy około 127 miliardów cywilizacji. Wśród zdjęć jakie przedstawia Meier są także zdjęcia osób z Plejad które kontaktowały się z nim, i zdjęcia te wykazują że ci Plejadanie są tak samo wyglądającymi ludźmi jak my, a nawet Semiase jego główna łączniczka - kobieta wygląda nawet atrakcyjnie. Meier twierdzi jednak że są oni troszeczkę wyżsi, i zawsze tacy byli a my zaś należeliśmy do rasy tych mniejszych a przez ostatnie wieki bardzo żeśmy podrośli - co wskazują również najnowsze dane medyczne.

Jak oni kontaktowali się z Meierem?

Kontakty były to osobiste, oni przylatywali do niego, rozmawiali po niemiecku sama Semiase jak twierdzi Meier uczyła się tego języka przez 2 tygodnie, rozmawiali za pomocą telepatii. Niesamowite jest to że Meier nie tyle co rozmawiał z nimi a także z nimi podróżował, podróżował po całym układzie słonecznym a także odwiedził ich planetę Errę.

Jak Meier opisuje swoja podróż i pobyt na planecie Erra: Erra ojczysta planeta Plejadan jest wymiarami bardzo podobna do Ziemi, ma minimalnie większą grawitację i o 3% więcej tlenu w atmosferze, cała planeta jest pokryta wspaniałą roślinnością z owocami o wiele bardziej intensywniejszych kolorach i smaku, wynika to z tego że na planecie tej nie ma skażonego powietrza. Liczba mieszkańców Erry wynosi ok 500 mln choć Plejadanie zamieszkują także inne planety we wszechświecie. Na Erra jest kilka miast z wielopiętrowymi budynkami choć nie przypominają one wcale naszych drapaczy chmur, większość Plejadan mieszka w domach jednorodzinnych o kształcie półkuli o minimalnej średnicy 21 metrów. Każdy dom ogrodzony jest wspaniałym ogrodem a wszelkie fabryki umieszczone są na terenach niezamieszkałych - są absolutnie nieszkodliwe dla środowiska. Plejadanie podobnie jak ludzie żyją w rodzinach i podobnie zawierają małżeństwa, posiadają także zwierzęta domowe choć trzymają je w oddzielnych zagrodach. Ich jadłospis zawiera dania roślinne jak i mięsne - stanowczo odrzucają wegetarianizm a mięso otrzymują poprzez rozwój kultur komórkowych (zwierząt nie zabijają). Praca na Erra jest niesamowicie zautomatyzowana, Plejadanie jednak świadomie pozostawili sobie lżejsze prace które wykonują sami. Jednocześnie przykładają wielką rolę do wykształcenia, każdy Plejadianin studiuje 30 różnych dziedzin na raz, nauka przychodzi im o wiele łatwiej ponieważ są na wyższym od nas poziomie duchowym, mają też na to więcej czasu wszakże średnia długość życia na Erra wynosi prawie 1000 lat!!
 
wendol

25 lipca 2007

Virgin:
O tego typu swiadomosci piszesz?

To też, ale to tylko jeden z aspektów.
Ogólnie chodzi o to, by skłonić ludzi do myślenia, do zastanowienia, zainteresować ich czymś, bo niestety dla większości ludzi treścią życia stało się to, co powinno być tylko jego tłem - czymś, co funkcjonuje automatycznie, bez ponoszenia zbyt wielu nakładów.
Warto pokazać ludziom coś takiego, co zaowocuje pytaniami o funkcjonowanie tej, zdawałoby się pięknie uporządkowanej i zdefiniowanej przez człowieka rzeczywistości.
Pomocne tu są różne manifestacje UFO, kręgi zbożowe, odkrycia odnośnie tzw. "paranormalnych" zdolności człowieka itp. Jednym słowem wszystko, co skłoni człowieka do zastanowienia, zadawania pytań i poszukiwania.

Polecam w tym miejscu m.in. książki Barbary Marciniak - są do pobrania z mojej strony, bo w księgarniach już ich nie znajdziecie.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Virgin

25 lipca 2007

Tylko jak to zrobic? sklonic do myslenia. Nawet jesli juz ktos , cos wie to i tak nie wie co z ta wiedza zrobic. I nie ma sie czemu tez dziwic. Ludzie bombardowani sa taka iloscia "wiedzy", ze juz nie wiedza co jest prawda a co falszem, jak dodamy do tego "autorytety" religijne to mieszanka nie do strawienia dla wielu. Chociaz im więcej kto wie, tym mniej wątpi bo przeciez latwiej stworzyć Boga, niż uwolnić się od jego kapłanów , co jest powodem niewiedzy. Drugim to ten, ze w pogoni za materializmem ludzie pozwolili wpakowac sie w machine , ktora nimi rzadzi- a mysla , ze maja wolna wole, ze sa wolni, bzdura.
Pierwsze pytania, rodza kolejne i w taki sposob mozna coskolwiek wiedziec po co, dlaczego i na co . Potrzeba jednak wysilku umyslu, czasu -a na to ludzie nie maja czasu:(
 
wendol

25 lipca 2007

Niestety tak to wygląda Virgin.
Ale z drugiej strony wystarczy chcieć.
Życie to sztuka wyboru i rezygnacji - ja np. prawie nie oglądam telewizji.
Jeśli ludzie preferują takie, a nie inne formy spędzania czasu wolnego, to ich wybór, tylko niech się później nie bulwersują, że Iluminaci nazywają ich bydłem.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Virgin

25 lipca 2007

Az tak? bydlo? - no tak , kto nie mysli a lezie przez zycie jak ta krowa na lancuchu , to tez i nie wie dokad dojdzie.

Ale mnie jest zal ludzi, bo jak kaczka plywa we wlasnym bajorze i nie pojdzie dalej bo ten jeden bajorek zna i nawet nie wie , ze kawalek dalej jest jezioro - to co sie dziwic ?

wendol:
Życie to sztuka wyboru i rezygnacji - ja np. prawie nie oglądam telewizji.


Ja tez, wole poczytac albo spedzic czas na lonie przyrody :)
 
wendol

25 lipca 2007

Wszystko wskazuje na to, że uważana za jedną z najbardziej tajemniczych i najsilniej strzeżonych baz na świecie osławiona Area 51 w amerykańskiej Newadzie nie jest jedynym takim miejscem na świecie. 15 września 1991 z pokładu promu kosmicznego Discovery nakręcono film dokumentujący próbę zestrzelenia - za pomocą dwóch potężnych wiązek energii - obiektów UFO. Atak nastąpił z tajnego ośrodka wojskowego North West Cape w zachodniej Australii.

Zapraszamy do lektury najnowszego, 200 numeru czasopisma Nieznany Świat 8/2007 (w sprzedaży od 20 lipca).
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Ilość wypowiedzi w tej dyskusji: 1658
Poprzednia strona | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | .. | 82 | 83 | Następna strona
Nowy temat  |  Spis tematów Nowszy wątek  |  Starszy wątek

Proszę zalogować się aby zabrać głos na forum.
Jeśli nie masz konta, możesz w prosty sposób zarejestrować się.